32-letni Michał L. z Redy, który w sobotę rozjeżdżał ludzi na głównym deptaku Sopotu, mógł założyć się o to, że na pełnym gazie przejedzie samochodem przez Monciak – pisze „Fakt”. Gazeta donosi, że mężczyzna jest z wykształcenia psychologiem. Mężczyzna jest także ratownikiem WOPR-u.
Jak ustalił "Fakt", chwilę przed wjazdem na molo kierowca hondy zatrzymał się, by przybić z kimś z tłumu tzw. żółwika. Później z uśmiechem na ustach ruszył przed siebie - relacjonuje gazeta. Posiadamy informacje świadczące o tym, że kierowca mógł się przywitać w ten sposób z kimś z tłumu - potwierdza w rozmowie z gazetą Karina Kamińska, rzeczniczka sopockiej policji. Mundurowi nie zaprzeczają, że przyczyną zajścia był zakład.
Kierowca został wczoraj aresztowany. Prokuratura postawiła mu zarzut umyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu do 10 lat więzienia. W trakcie przesłuchania mężczyzna przyznał się do zarzutów, ale odmówił złożenia wyjaśnień. Nie odpowiedział na żadne pytanie zadane przez śledczych.
Z informacji przekazanych przez podejrzanego wynika, że wcześniej leczył się on psychiatrycznie. Zwróciliśmy się do placówek, o których wspomniał podejrzany, z prośbą o informacje na ten temat - mówi szef prokuratury rejonowej w Sopocie Tomasz Landowski.
Tuż po zdarzeniu podejrzany był trzeźwy. Policja podejrzewała jednak, że mógł być pod wpływem środków psychotropowych lub narkotyków. Zlecono badania, które mają to wyjaśnić. Badania te potrwają najprawdopodobniej kilka tygodni.
Śledczy przesłuchali już kilkudziesięciu świadków zdarzenia. Zabezpieczone zostały zapisy monitoringu miejskiego. Prokuratorzy zwrócili się też do policji z prośbą o pomoc w pozyskaniu innych nagrań przedstawiających przebieg zdarzenia, w tym wykonanych prywatnie przez świadków zdarzenia np. telefonami komórkowymi.
W wyniku szaleńczej jazdy kierowcy ranne zostały 23 osoby.
(mpw)