"Warszawa nie przedstawiła żadnych dowodów dotyczących naruszenia granicy" - powiedział rosyjskiej agencji RIA Novosti chargé d’affaires Federacji Rosyjskiej Andriej Ordasz. Wczoraj wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski wezwał na dywanik Ordasza. Dyplomacie wręczono notę, w której MSZ domaga się wyjaśnienia incydentu z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez rakietę manewrującą.
Andriej Ordasz - w rozmowie z rosyjską agencją RIA Novosti - skomentował piątkowe spotkanie z Władysławem Teofilem Bartoszewskim.
"Wręczono mi notatkę zawierającą bezpodstawne zarzuty, jakoby 29 grudnia rano polska przestrzeń powietrzna została naruszona przez obiekt powietrzny, który polscy eksperci zidentyfikowali jako rosyjski pocisk manewrujący" - powiedział chargé d’affaires Federacji Rosyjskiej.
Ordasz stwierdził, że "strona polska nie przedstawiła na to żadnych dowodów". Jak tłumaczył, jego prośba o udokumentowanie informacji zawartych w notatce spotkała się z odmową.
Dyplomata podkreślił, że Moskwa nie udzieli wyjaśnień w sprawie tego incydentu, dopóki Warszawa nie przedstawi konkretnych argumentów.
Dobrze wiemy, że to była rosyjska rakieta. Świadczą o tym dane ze środków obrony radioelektronicznej. Dane nie tylko polskiej obrony przeciwlotniczej, ale także obrony przeciwlotniczej NATO. Ta rakieta zahaczyła o polskie terytorium i upadła na cel w Ukrainie. Rosja odgrywa stary teatrzyk, że "to my jesteśmy niewinni", "wszyscy są przeciwko niej, a oni tylko walczą o pokój". Nie - stanowisko polskie jest następujące: Rosja powinna wyjaśnić ten incydent i więcej do tego rodzaju zdarzeń nie dopuszczać - mówił w rozmowie w RMF FM rzecznik MSZ Paweł Wroński.
Jak tłumaczył, podczas spotkania z Władysławem Teofilem Bartoszewskim chargé d’affaires Federacji Rosyjskiej pytał o dowody, że to rosyjska rakieta manewrująca naruszyła polską przestrzeń powietrzną. Domagał się jakiejś informacji. Tego rodzaju prośba została zignorowana. Oznaczałoby bowiem, ze Polska będzie spowiadać się Rosji z tego, jakie środki obrony przeciwlotniczej rozmieściła na własnych granicach. Tego rodzaju działania są w świetle stosunków międzynarodowych po prostu niedopuszczalne - tłumaczył.
Według niego "Polska musi być przygotowana na podobnego rodzaju incydenty".
Są (one - przyp. red.) z jednej strony elementami agresji na naszego sąsiada - Ukrainę, a po drugie - są próbą testowania i badania poziomu reakcji naszej obrony przeciwlotniczej. Każdy przelot rakiety jest oceniany przez stronę rosyjską, na jakim poziomie, jaka jest szybkość reakcji (polskiej strony - przyp. red.) i jakie są możliwości oddziaływania na tego rodzaju obiekty. Mam wrażenie, że strona rosyjska zaczyna zauważać, że te możliwości wzrastają. To jest najistotniejsza informacja, która biegnie do polskiego społeczeństwa z tego incydentu - podkreślił.
Wczoraj Ministerstwo Spraw Zagranicznych na swojej stronie internetowej opublikowało komunikat o wezwaniu rosyjskiego chargé d’affaires.
"W godzinach wieczornych wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski wezwał chargé d’affaires Federacji Rosyjskiej Andrieja Ordasza" - napisano.
Dyplomacie wręczono notę, w której "Ministerstwo Spraw Zagranicznych domaga się wyjaśnienia incydentu z naruszeniem przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej przez pocisk samosterujący i natychmiastowego zaprzestania tego typu działań".