Druga koalicja SLD z PSL niczym szczególnym nie różniła się od pierwszej z lat 1993 – 97. Przetrwała 17 miesięcy. Znów było to małżeństwo z rozsądku, którego dni i miesiące znaczyły spory i kłótnie, waśnie i głośne awantury. Problemy zaczęły się już w 2001 roku przy dyskusji nad ustawą podatkową, czarę goryczy przelało odrzucenie przez Sejm ustawy o winietach...

PAŹDZIERNIK 2001

Miałoby to być typowe małżeństwo z rozsądku. SLD wygrał wprawdzie wybory parlamentarne w 2001 roku, ale do samodzielnego objęcia rządów zabrakło mu kilku głosów.

Sojusz raz jeszcze zdecydował się "wejść do tej samej wody" i wszedł w koalicję z PSL. Wcześniej dostał „kosza” od Platformy Obywatelskiej. Liderzy Sojuszu pocieszali się, że sytuacja różni się od tej sprzed 8 lat, gdy zawierano pierwszą koalicję z PSL.

Politycy SLD mówili także, że Stronnictwo bardzo się zmieniło, "ucywilizowało", a poza tym ma w Sejmie pięć razy mniej głosów niż lewica. Będzie więc bardziej pokorne niż w 1993 roku – zapewniali posłowie SLD. Później miało się okazać, jak złudne były to rachuby...

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

NARODZINY KOALICJI CZYLI MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI ALBO POBOŻNE ŻYCZENIA

LISTOPAD 2001

Pierwsze zgrzyty. Sprawa nowelizacji ustawy podatkowej pokazała po raz pierwszy, jak trudno koalicji będzie podejmować ważne decyzje. PSL, wchodzące w skład rządu, reprezentowane przez posła Dariusza Grabowskiego, ostro skrytykowało rządowe propozycje. W konsekwencji Grabowski został wyrzucony z klubu.

Nie wszyscy ludowcy byli też tego samego zdania w głosowaniu nad prezydenckim projektem nowelizacji ustawy lustracyjnej. Dyscyplinę w głosowaniu złamało trzech posłów PSl-u. Jeden z nich - Janusz Piechociński - na znak protestu zrezygnował z prac w prezydium klubu.

Sytuacja na linii PSL-SLD wyraźnie irytowała premiera. Leszek Miller przypominał o nakazie lojalności: Nie można być jednocześnie w koalicji, w rządzie i w opozycji w Sejmie – mówił szef rządu i lider SLD. Marek Borowski przypominał z kolei konflikty w koalicji AWS i zapewniał, że SLD tego nie powtórzy: Nie można jednocześnie iść do przodu i mieć głowę do tyłu, albo odwrotnie – powiedział polityk Sojuszu.

O DYSCPYLINIE, POŚLE GRABOWSKIM I MĘSKICH ROZMOWACH MILLERA Z KALINOWSKIM

LUTY 2002

Do pierwszego poważnego starcia na linii SLD – PSL doszło po wizycie lidera ludowców i wicepremiera Jarosława Kalinowskiego w Brukseli. Kalinowski ostrzegł tam Unię Europejską, że Polska zachowa cła na żywność, jeżeli wspólnota nie zmieni zdania w sprawie dopłat do polskiego rolnictwa. Wypowiedź wicepremiera skrytykowała minister Danuta Huebner. Szefowa Komitetu Integracji Europejskiej uznała, że wypowiedzi Kalinowskiego to jego prywatne zdanie, bo rząd nie zajął jeszcze stanowiska w tej sprawie. Wicepremier nie pozostał dłużny i skrytykował panią minister. Z tego starcia zwycięsko wyszedł szef PSL-u: Premier Miller nie ma żadnych zastrzeżeń do moich wypowiedzi i moich argumentów, które przedkładałem w Brukseli - obwieszczał. Jarosław Kalinowski okazał się jednak wielkoduszny, wybaczył ten błąd pani minister i zapowiedział, że nie będzie domagał się jej dymisji.

Pod koniec miesiąca doszło do nagłego zbliżenia stanowisk obu stron. Koalicja rządowa porozumiała się w sprawie zakupu ziemi przez cudzoziemców po naszym wejściu do Unii Europejskiej - informował triumfalnie premier Leszek Miller po spotkaniu z Gunterem Verheugenem, unijnym komisarzem do spraw rozszerzenia Wspólnoty. Jak się później okazało, radość była przedwczesna...

MARZEC 2002

W marcu sprawa ziemi jednak podzieliła koalicję. SLD nie mogło się dogadać z ludowcami w sprawie ustawy o obrocie gruntami przygotowanym przez Ministerstwo Rolnictwa. Ustawa o obrocie gruntami miała zapobiec spekulacji ziemią po wejściu Polski do UE. Od jej przyjęcia PSL uzależniał zaakceptowanie stanowiska negocjacyjnego w sprawie zakupu ziemi przez cudzoziemców.

Ludowcy proponowali np., aby ograniczyć powierzchnię gospodarstw rolnych w Polsce (do 300 ha). Według Zbigniewa Kuźmiuka, szefa sejmowego klubu PSL, może to uderzyć w interesy niektórych parlamentarzystów Sojuszu. Spodziewam się protestów ze strony posłów SLD – mówił wtedy RMF polityk PSL. Premier ripostował: Nie sądzę, by ustawa w kogokolwiek uderzyła, a zwłaszcza w środowisko SLD – twierdzi Miller. W samym PSL powstały aż trzy różne projekty ustawy o obrocie ziemią.

Ostatecznie jednak Jarosław Kalinowski uległ naciskom premiera Leszka Millera i unijnego komisarza do spraw poszerzenia Guentera Verheugena.

KWIECIEŃ 2002

Skrajne opinie towarzyszą ostatecznej propozycji Komisji Europejskiej dotyczącej dopłat bezpośrednich. Bez paniki - mówi rząd. To zdrada - odpowiadają politycy PSL oraz rolnicy. Komisja chce, by polscy rolnicy dostawali dopłaty w wysokości 25 procent tego, co otrzymują z brukselskiej kasy farmerzy krajów Piętnastki. Na pełną sumę Polacy mogliby liczyć w 2012 albo 2013 roku. - tak pisaliśmy w drugiej połowie kwietnia o unijnych propozycjach dla rolników. W listopadzie miało się okazać, że to był pierwszy prawdziwy „cassus belli” dla PSL.

PANI MINISTER NIE DOCZYTAŁA...?

WRZESIEŃ 2002

Spór o handel artykułami rolnymi z Węgrami sprawił, że w koalicji zawrzało. Niektórzy ludowcy zastanawiali się nad wyjściem z rządu. Całe zamieszanie zaczęło się, kiedy wyszło na jaw, że Polska w październiku miała znieść cła m.in. na węgierski drób i wieprzowinę, Węgry zaś na importowane z naszego kraju słodycze.

Planowane zmiany w handlu z Węgrami oburzyły wicepremiera i szefa PSL Jarosława Kalinowskiego. Według niego takie zabiegi to gwóźdź do trumny upadającego rolnictwa. Odmienny pogląd głosił natomiast minister gospodarki, Jacek Piechota. Zapewniał, że Polska na całej operacji zyska, a nie straci.

Leszek Miller stwierdził, że PSL histeryzuje. Opozycja uważała zaś, że w takiej sytuacji któryś z ministrów - gospodarki albo rolnictwa - powinien podać się do dymisji. Ostatecznie Miller karami za rządowe waśnie obdzielił po równo. Upomnienie dostał zarówno Kalinowski, jak i krytykowany przez niego minister gospodarki Jacek Piechota.

Całe zamieszanie można było odczytywać jako jeden z elementów przedwyborczej gry. Wystarczyło spojrzeć na sondaże, by przekonać się, że wyborcy sprzyjają ludowcom, gdy ci wykłócają o dolę chłopa albo grożą, że nie oddadzą polskiej ziemi Niemcom. A przecież wybory do samorządu były tuż tuż...

CŁO - O CO POSZŁO?

PAŹDZIERNIK - 12 MIESIĘCY RZĄDU MILLERA

Już po roku 3/4 wyborców negatywnie oceniało pracę lewicowo - ludowego gabinetu. Rządu nie było jednak stać na poważną samokrytykę. Za porażkę premier uznał jedynie brak możliwości porozumienia z Radą Polityki Pieniężnej i Narodowym Bankiem Polskim. Poza tym podkreślał głównie plusy swojej działalności.

Nawet lewicowemu prezydentowi trudno było oceniać rząd w samych sperlatywanch: Nie jest zapewne tak dobrze, jak rząd mówi o sobie, ale na pewno nie jest tak źle jak o rządzie mówi opozycja - mówił Aleksander Kwaśniewski. Platforma Obywatelska mówiła o „roku niespełnionych obietnic”, podkreślając, że determinację rządu widać jedynie w zwiększaniu - hamujących rozwój gospodarczy - obciążeń podatkowych.

Oceny krytyczne dominowały też w wielu prasowych podsumowaniach pierwszego roku rządu Millera. Najniższe cenzurki zebrał resort edukacji i zdrowia. Źle oceniono działalność ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego, a szczególnie decyzja o likwidacji kas chorych na rzecz centralnego finansowania opieki zdrowotnej. Wątpliwości budziły też takie pomysły jak abolicja podatkowa (później nagrodzona mianem bubla prawnego roku), nowelizacja ustawy o mediach czy drogowe winiety.

LISTOPAD 2002

Powyborczy krajobraz stworzył wiele egzotycznych koalicji, które nie zawsze były prostym odzwierciedleniem partyjnego układu w Sejmie. I tak egzotyczne koterie powstały np. w Lublinie, gdzie przedstawiciele rządzącej koalicji stanęli we wrogich sobie obozach (SLD-UP – Samoobrona kontra PSL – LPR). Do ostrego spięcia koalicjantów doszło też w Mazowieckiem. W tamtejszym sejmiku województwa zawiązała się koalicja ludowców z PiS-em i LPR-em, popierana nieformalnie przez PO. Marszałkiem sejmiku został ludowiec, Adam Struzik.

PSL tłumaczyło to posunięcie postawą Sojuszu, który w kilku województwach rządzi z Samoobroną – największym wrogiem ludowców. Politycy SLD w takie tłumaczenia nie jednak nie wierzyli. Włodzimierz Nieporęt (SLD) z trudem ukrywał żal do PSL-u: Niektórzy mi powiedzieli, że taka jest polityka i może taka jest. Nieporęt miał być marszałkiem woj. mazowieckiego, ale nim nie został.

GRUDZIEŃ 2002

Kłopoty wewnętrzne przeżywał sam PSL. Mówiło się nawet o rozłamie wewnątrz partii. Powody: kiepski wynik w wyborach samorządowych. Patię podzieliła też Unia Europejska - część ludowców opowiedziała się przeciwko wejściu Polski do UE. Nikt już nie wierzył, że uda się wynegocjować lepsze warunki finansowe dla rolnictwa niż te proponowane wcześniej, a za negocjacje w dużej mierze odpowiadał przecież Jarosław Kalinowski, minister rolnictwa.

STYCZEŃ 2003

Prezydent, wywodzący się z SLD, zawetował ukochane dziecko PSL-u – ustawę o biopaliwach. Ludowcy byli wstrząśnięci, zapowiedzieli, że zmodyfikują nieco ustawę i zamierzali namawiać posłów do odrzucenia prezydenckiego weta. Poseł Ryszard Kalisz sugerował wtedy, że lewica raczej poprze weto. Czy będzie to oznaczało kryzys w koalicji – zastanawiali się dziennikarze i publicyści. Miesiąc później okazało się, że ludowcy chcieli dokonać swoistego handlu wymiennego.

LUTY

Sejm odrzucił projekt ustawy winietowej i to był gwóźdź do trumny czerwono-zielonej koalicji. Tylko kluby SLD i Unii Pracy głosowały za projektem. Przeciwko niemu opowiedzieli się posłowie PSL, Platformy Obywatelskiej, Prawa i Sprawiedliwości, Samoobrony i LPR. Nie głosowali nawet ministrowie z ramienia PSL. Zanim jednak posłowie przystąpili do głosowania, przez 6 godzin trwały targi między SLD i PSL, czy do głosowania w ogóle dopuścić. SLD zarzucało PSL szantaż i handel: winiety w zamian za biopaliwa. Jesteśmy lojalnym koalicjantem - odpowiadał Janusz Wojciechowski z PSL. Mimo tych deklaracji PSL zagłosowało przeciw własnemu rządowi. W efekcie w ostatni dzień lutego kierownictwo SLD uznało, że Sojusz może rządzić bez PSL-u. 1 marca premier odbył z liderem ludowców rozmowę ostatniej szansy. To był koniec. Druga koalicja zielonych z czerwonymi trwała 17 miesięcy.