Rozmowy Donalda Tuska z Angelą Merkel, uczelnie, które są "kuźniami prezesów" i jak obywatel może pomóc w sukcesie finansowym Polski - to niektóre tematy czwartkowych wydań gazet. Przedstawiamy przegląd porannej prasy.
"Gazeta Wyborcza" w czwartkowym wydaniu porusza temat uboju rytualnego zwierząt. Przypomina, że Ministerstwo Rolnictwa twierdzi, iż wymusza go prawo unijne. "To bałamuctwo w interesie rzeźników" - twierdzi jednak w rozmowie z gazetą prof. Ewa Łętowska. Podejrzenie to potwierdza lista 20 polskich rzeźni, które mają certyfikat uboju rytualnego halal i eksportuje mięso m.in. do Iranu, Egiptu i Izraela. Tymczasem jak podkreśla dziennik, każdy ubój wiąże się z cierpieniem fizycznym i strachem zwierzęcia.
"Gazeta Wyborcza" nawiązuje do środowych rozmów niemieckiej kanclerz z premierem Donaldem Tuskiem. "Trzeba uwzględnić, że Polska świetnie radzi sobie z inwestowaniem unijnych pieniędzy i modernizuje za nie kraj - usłyszał Donald Tusk od Angeli Merkel. To znak, że Polska nie straci wiele na cięciach w nowym unijnym budżecie" - komentuje gazeta.
"Polaku, pomóż rządowi, łam przepisy" - apeluje z nutą ironii "Fakt". Jak wyjaśnia dziennik, rząd zaplanował załatać dziurę budżetową pieniędzmi z mandatów wlepianych przez fotoradary. Wstępnie wyliczył, że z kieszeni obywateli wyciągnie 800 milionów złotych. Tabloid pisze zatem, że każdy kierowca może przyczynić się do sukcesu finansowego Polski - wystarczy, że będzie regularnie płacił mandaty. Jak wylicza, wystarczy że każdy z 17 milionów polskich kierowców przekroczy prędkość w obszarze monitorowanym przez fotoradar o 10 km - bo właśnie za to należy się mandat 50 złotych.
"Fakt" szeroko rozpisuje się o bulwersującej sprawie pobicia 7-latka w Moniakach (woj. lubelskie). "Wszystko wskazuje na to, że pierwszoklasista został pobity przez starszych kolegów, 9-latków. Jakby tego było mało, oprawcy mieli mu włożyć kij od szczotki w odbyt. Rodzice dziecka zawiadomili policję, Domniemani sprawcy gwałtu do niczego się nie przyznają" - pisze gazeta.
"Wśród prezesów firm absolwenci politechnik zdecydowanie zwyciężają z ekonomistami" - pisze "Rzeczpospolita". Dziennik wyjaśnia, że przy awansie na prezesa często decyduje nie kierunek ukończonych studiów, ale renoma uczelni, której jest on absolwentem. Dlatego młodzi ludzie mający ambicję kierowania firmami powinni studiować na najlepszych uczelniach technicznych. Prawdziwymi kuźniami prezesów są: Politechnika Warszawska, Akademia Górniczo-Hutnicza, Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie i Politechnika Śląska w Gliwicach. Z zestawienia "Rzeczpospolitej" wynika, że dyplom jednej z tych uczelni ma jedna czwarta szefów czołowych firm.