Niedzielna ulewa i gradobicie nad Chodzieżą trwały zaledwie kilkanaście minut. Towarzyszące im porywy wiatru zdążyły jednak wyrządzić sporo szkód. Skutki nawałnicy strażacy usuwali do późnej nocy, ale jak przekonuje burmistrz miasta - "Sprzątanie potrwa nawet do końca tygodnia". Na części ulic do dziś zalegał grad, który nie zdążył stopnieć, a wraz z nim zwały piachu, które naniosły intensywne opady. Mieszkańcy nie otrzymali jednak SMS-a z ostrzeżeniem, rozsyłanego w takich sytuacjach przez Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Władze miasta zażądały wyjaśnień od wojewody.
Oberwanie chmury w okolicach Chodzieży było na tyle intensywne, że unieruchomiło część samochodów na przebiegającej w granicach miasta DK11. Kierowcy zatrzymywali się na poboczu, ze względu na widoczność bliską zeru i potok jaki pojawił w ciągu trasy, na odcinku między cmentarzem a rondem na skrzyżowaniu z ulicą Buszczaka.
Burmistrz z pytaniami o brak ostrzeżenia zwrócił się do wojewody Łukasza Mikołajczyka.