Nowotarska prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie karetki, która w ubiegłym tygodniu nie dojechała na czas do pacjentki na Podhalu. "Zainteresowaliśmy się tą sprawą po publikacjach prasowych, bo rodzina zmarłej nie wniosła żadnej skargi" - mówi Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu.
Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów w tej sprawie. Prokuratura nie wie jeszcze, jak zostanie zakwalifikowane to przestępstwo. Do tej pory przesłuchała jedynie świadków - w tym rodzinę kobiety ze Skrzypnego, która zmarła, zanim dotarła do niej pomoc. Sprawą zainteresował się także wojewoda małopolski i Ministerstwo Zdrowia.
Karetka z Zakopanego przez przeszło 20 minut błądziła po miejscowości, bo kierowca nigdy wcześniej nie jeździł w te rejony. Nie zadziałał też system naprowadzania, ani żadna łączność, w którą wyposażony był pojazd. Rodzina zmarłej widziała krążącą po wsi karetkę, ale nie mogła jej dogonić. Jeden z krewnych pojechał nawet za nią na rowerze.
Wszystko dlatego, że do tej pory do miejscowości jeździły załogi pogotowia z położonego bliżej Nowego Targu. Ten stan rzeczy zmienił się po przeniesieniu dyspozytorni pogotowia z Zakopanego do Krakowa. Nowy, scentralizowany system ratunkowy w Małopolsce miał pomóc w lepszym wykorzystaniu zespołów pogotowia.