We wtorek prokuratura w Krakowie umorzy śledztwo w sprawie udostępnienia ministrowi sprawiedliwości nagrań z czarnych skrzynek prezydenckiego tupolewa - ustalili nieoficjalnie reporterzy śledczy RMF FM. Powodem umorzenia jest znikoma szkodliwość czynu, bo nie da się ukryć, że pracownica instytutu, która udostępniła nagrania ministrowi złamała prawo.
O sprawie zrobiło się głośno po tym, jak minister Krzysztof Kwiatkowski wizytując Krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych, dostał od jednej z pracownic słuchawki, by posłuchać fragmentu nagrania. Okazało się, że było to nagranie z kokpitu TU 154. Prokuratura wszczęła śledztwo.
Od kwietnia zeszłego roku minister nie jest już prokuratorem generalnym, a więc nie ma wglądu w akta spraw - jest w tej sytuacji traktowany jak normalny obywatel. Jednak fakt, że minister w świetle kamer posłuchał kilkusekundowego fragmentu zaszumionego dodatkowo nagrania, spowodował, że prokuratorzy zdecydowali się nie stawiać zarzutów pracownikom instytutu.
Nie da się bowiem wykazać, że pokazanie nagrań szefowi resortu sprawiedliwości miało na celu zapoznanie go z treścią dowodów. Zrobiono to po prostu na pokaz - dla dziennikarzy. A to nie wyrządza żadnej szkody w postępowaniu wyjaśniającym tragedie smoleńską.