Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił wniosek obrony o przeniesienie procesu ws. Grudnia'70 do Gdańska po tym, jak z procesu wyłączono sprawę głównego oskarżonego - Wojciecha Jaruzelskiego. Prokurator odczytuje akt oskarżenia przeciw pozostałym podsądnym.
O przywrócenie sprawy do sądu w Gdańsku (skąd 16 lat temu sprawę przeniesiono do Warszawy) wniósł obrońca oskarżonego w procesie jednego z dowódców wojskowych, jego adwokat Witold Leśniewski. Do wniosku przyłączyli się obrońcy innych oskarżonych wojskowych. Przeciwko temu wnioskowi był prokurator Bogdan Szegda oraz obrońca oskarżonego w procesie b. wicepremiera PRL Stanisława Kociołka.
Sąd uznał, że taki wniosek przyczyniłby się do przedłużenia procesu o kolejne miesiące - a i tak nie można wykluczyć, że sprawa wróciłaby do Warszawy po zażaleniu prokuratora. W tej sytuacji proces rozpoczęto od nowa - prokurator Szegda rozpoczął odczytywanie aktu oskarżenia Kociołka oraz pozostałych w sprawie dowódców wojska: Mirosława Wiekiery, Bolesława Fałdasza i Wiesława G. (który jako jedyny nie zgadza się na podawanie swych danych). G. z powodu przewlekłej choroby od lat nie pojawia się na procesie. Od dłuższego czasu zawieszone są też postępowania wobec dwóch kolejnych wojskowych oskarżonych w tej sprawie - Edwarda Łańcuckiego i Stanisława Kruczka.
Decyzja co do procesu samego Jaruzelskiego wyłączonego z głównej sprawy zapadnie w osobnym trybie na innym posiedzeniu.
W zeszłym tygodniu biegli z Zakładu Medycyny Sądowej orzekli, że gen. Jaruzelski obchodzący w środę (6 lipca) 88. urodziny co najmniej przez 12 miesięcy nie będzie mógł z powodów zdrowotnych uczestniczyć w procesie ws. wprowadzenia stanu wojennego. Jaruzelski z powodu choroby przechodzi zabiegi onkologiczne.
Orzeczenie lekarskie przekazano także do procesu, w którym Jaruzelski jest oskarżony o "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r.
Ten proces musi się zacząć od nowa, bo zmarł ławnik z poprzedniego składu sądu. Trwający od jesieni 2001 r. proces dobiegał już końca. Pod koniec czerwca Jaruzelski mówił sądowi, że "jest zainteresowany, aby proces był kontynuowany", bo w obiegowym przekonaniu to on jest postrzegany jako sprawca masakry. Nadal nie jest rozstrzygnięte, w jakim zakresie będą powtarzane czynności dowodowe przeprowadzone w poprzednim procesie, np. przesłuchania świadków.
W grudniu 1970 r. rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od strzałów milicji i wojska zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych. W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności.