Prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie Krzysztof Sobierajski podał się do dymisji. W ubiegłym tygodniu do sądu weszło Centralne Biuro Antykorupcyjne. Zatrzymano 5 osób w śledztwie dotyczącym przywłaszczenia ponad 10 mln złotych - wśród nich są dyrektor sądu oraz główna księgowa.
"Oświadczam, że nie dokonałem żadnych czynów przestępczych. W toku prowadzonego postępowania udostępniłem wszystkie posiadane dokumenty, ponieważ nie mam nic do ukrycia. Jestem zdeterminowany bronić swojego dobrego imienia" - napisał Sobierajski. "Pod moim adresem publicznie kierowane są ciężkie oskarżenia, ale w oficjalnych komunikatach Ministerstwa Sprawiedliwości, Prokuratury Krajowej, Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego nie podaje się żadnych konkretnych faktów, do których mógłbym się odnieść. W ten sposób utrudnia mi się podjęcie obrony" - stwierdził.
W oświadczeniu opublikowanym na stronie sądu Sobierajski odniósł się też do słów ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. "Stwierdził, że ‘wiedziałem i nie nadzorowałem dyrektora sądu’. To całkowicie nieuprawnione twierdzenie, bowiem ustawa prawo o ustroju sądów powszechnych rozdziela funkcje prezesa i dyrektora sądu, a nadzór nad dyrektorem sprawuje bezpośrednio Ministerstwo Sprawiedliwości - wyjaśnił. "Prezes sądu nie posiada żadnych prawnych instrumentów do kontroli działalności dyrektora. Słowa ministra Ziobry o braku nadzoru z mojej strony nad dyrektorem nie znajdują oparcia w przepisach prawa i sugerują, że powinienem sprawować nieformalny i niedozwolony nadzór" - dodał. W dalszej części oświadczenia Sobierajski stwierdził, że czuje się personalnie atakowany przez Zbigniewa Ziobrę i uznaje to za "pretekst do przeprowadzenia kolejnego zamachu na niezależne sądownictwo".
"Nie miałem najmniejszego wpływu na to, z kim Sąd Apelacyjny w Krakowie podpisuje umowy" - napisał Sobierajski. "Podpisywanie wszelkich umów w imieniu Sądu leży w wyłącznej gestii dyrektora sądu. Po podpisaniu umowy o dzieło i jej realizacji, nie miałem również wpływu ani możliwości sprawdzenia dalszych losów efektów mojej pracy" - zauważył. Jak podkreślił, pierwszą informację o możliwych nieprawidłowościach w działaniach dyrektora sądu otrzymał 19 października. Kilka dni później wystąpił do resortu sprawiedliwości o odwołanie dyrektora sądu.