Najpierw był wypadek spowodowany przez pijanego kierowcę. Chwilę potem równie pijane ofiary chciały same wymierzyć sprawiedliwość. A w "wielkim finale" doszło do kolizji dwóch aut, w których nie było kierowców. To wszystko wydarzyło się w ciągu zaledwie kilkunastu minut w Zabrzu.
Przy ulicy Gdańskiej rozgrywały się sceny, które wręcz trudno sobie wyobrazić. W krótkim czasie mieliśmy do czynienia z co najmniej dwoma przestępstwami oraz wykroczeniem - kolizją drogową - relacjonował rzecznik zabrzańskiej policji, Marek Wypych.
Wszystko zaczęło się, gdy 38-letni kierowca potrącił dwóch mężczyzn, którzy niespodziewanie weszli na jezdnię. Jeden z nich wpadł na maskę i uderzył głową w przednią szybę, drugi odbił się od samochodu i upadł na jezdnię. Poszkodowani, choć poturbowani, szybko otrząsnęli się i pobiegli w kierunku peugeota, którego kierowca zatrzymał samochód kilkadziesiąt metrów dalej.
Mężczyźni siłą wyprowadzili kierowcę z samochodu i pobili. Nikt nie zauważył, że samochód zaczął się staczać. Auto uderzyło w fiata punto, zaparkowanego na parkingu przy sklepie. Z pewnością kolizja dwóch pojazdów, w sytuacji, kiedy w żadnym z nich nie ma kierowcy, to ewenement - skomentował rzecznik.
Gdy na miejsce przyjechali policjanci, okazało się, że wszyscy uczestnicy tego niecodziennego incydentu są pijani. Kierowca peugeota miał blisko 2 promile alkoholu w wydychanym powietrzu, a poszkodowani, a zarazem sprawcy pobicia, 1,6 oraz 2 promile.
Śledztwo w tej sprawie prowadzą aż dwa wydziały zabrzańskiej policji - kryminalny i drogówka. Agresywne ofiary wypadku odpowiedzą za pobicie (grozi im do 3 lat więzienia). Kierowca - za jazdę po pijanemu i spowodowanie kolizji (do 2 lat więzienia), a być może również za potrącenie obu mężczyzn, gdy okaże się, że odnieśli jakieś obrażenia.