"Gdzie diabeł nie da rady, tam pośle same baby" - pod takim hasłem ruszyła pierwsza polska, żeńska ekspedycja na pokryty lodowcami Spitsbergen. Cel to zdobycie najwyższego szczytu norweskiej wyspy Newtontoppen, 1713 metrów nad poziomem morza.
Agnieszka Siejka, Katarzyna Siekierzyńska i Ewa Grewling dziś odleciały z Gdańska do Norwegii. Po wylądowaniu zacznie się ich podróż na północ, aż do Spitsbergenu. A tak podchodzenie na Newtontoppen. Już na starcie dziewczyny spodziewają się temperatury minus 20 stopni. W głębi wyspy nawet minus 30. Jak same mówią szczyt, który zamierzają zdobyć, to nie jest wysoka góra. Były już m.in. na Mount Blanc. Trudność wyprawy polega jednak warunkach dojścia na Newtontoppen. Zimno, niedźwiedzie polarne i fiordy, które nie zamarzły - opisuje Agnieszka Siejka. Wyzwaniem będą także codziennie problemy: rozłożenie namiotu czy rozbicie ogródka petardowego - specjalnego ogrodzenia, które pozwoli im chronić obozowiska. Te czynności będą im zajmować każdego dnia po kilka godzin.
Panie obawiają się także niedźwiedzi polarnych. Aby się przed nimi bronić zabierają strzelbę, przed wyprawą specjalnie trenowały na strzelnicy. Trenowałyśmy, poszło nam całkiem nieźle. Nie ukrywam - idzie mi najlepiej. Także jak dojedziemy, wszystko załatwimy, na swoje sanki zabieram strzelbę i w ewentualności strzelania - będę to ja - mówi Ewa Grewling. Nocami, zwłaszcza w okolicach fiordów, jedna z nich zawsze będzie pełnić wartę - tak, by dwie pozostałe mogły spać spokojnie. Każda z nas będzie musiała dreptać przez kilka godzin wokół namiotu - mówi z uśmiechem Ewa Grewling.
Broń, którą zabierają na wyprawę, wypożyczą już na miejscu, w Biurze Gubernatora prowincji Svalbard. Będzie to czeski Mauser, kaliber 30-06. Ze sobą zabierają także mnóstwo specjalistycznego sprzętu i odzieży - puchowej, termicznej, specjalnych rękawiczek i czapek.