Straż miejska w Białymstoku znalazła 4 komitety wyborcze, których plakaty wisiały na ulicznych słupach lub billboardach już po upływie ustawowego terminu. Choć jest pierwszy mandat, na razie żaden komitet za to nie zapłacił.
Zgodnie z przepisami, wszystkie plakaty wyborcze powinny były zniknąć do 9 listopada ubiegłego roku. Białostoccy strażnicy stwierdzili jednak, że po tym terminie w mieście wciąż wisiało kilkadziesiąt plakatów. Udokumentowali wszystkie te przypadki. Ustalili, że plakaty należą do 4 różnych komitetów, i zaczęli rozsyłać do nich zawiadomienia wraz z zaproszeniami na przesłuchanie. Terminy przesłuchań wyznaczyli na kilka dni przed świętami.
Odpowiedział tylko jeden komitet wyborczy. Jego przedstawiciel przysłał strażnikom pismo, w którym tłumaczy, że "nie da rady dojechać do Białegostoku" i prosi o... przesłanie mandatu. Strażnicy tę prośbę oczywiści spełnili, ale pieniądze jeszcze nie wpłynęły.
Trzy pozostałe komitety na razie milczą. Strażnicy zamierzają poczekać jeszcze dwa, trzy tygodnie. Jeśli w tym czasie nie przyjdą żadne odpowiedzi, sprawy trafią do sądu.