Ostatnia grupa Polaków dotarła do kraju. Po wielu godzinach czekania na samolot i koczowania na londyńskim lotnisku Heathrow pechowi podróżni wrócili do Polski. Z powodu złej pogody wczoraj odwołano tam kilkadziesiąt lotów. Na pokład samolotu PLL LOT zabrano też pasażerów innych linii, którym nie udało się wczoraj odlecieć z brytyjskiej stolicy .
Ci, którym udało się przylecieć są szczęśliwi, że udało im się zdążyć na święta, ale są też wściekli, bo musieli kilkanaście godzin odczekać na londyńskim lotnisku. Niestety musieliśmy spędzić noc w hotelu za własne pieniądze, bo nikt nam nie zapewnił niczego. Będziemy występować o odszkodowanie, bo wydaliśmy pieniądze na hotel, na jedzenie, na napoje i taksówki. Nikt nas o niczym nie informował - opowiadają pechowi pasażerowie.
Właśnie brak zainteresowania ze strony przewoźnika najbardziej oburza polskich pasażerów. Wygląda na to, że PLL LOT będzie musiał zmagać się z falą wniosków o odszkodowania. Ostatni samolot z Polakami przyleci po 21.
Opóźnienie nie było spowodowane już na szczęście mgłą, ale jej wczorajszymi skutkami. Na lotnisku Heathrow powstał gigantyczny korek. Do startu jest dwa razy więcej maszyn i dlatego rejsowy samolot LOT-u był opóźniony o półtorej godziny.
Rodziny czekające na Okęciu są cierpliwe i zachowują spokój. Po wczorajszych gigantycznych problemach, dziś ważne dla nich jest to, że samoloty z Londynu w ogóle latają: