Decyzją sądu drugiej instancji wyrok skazujący ws. napaści na byłego wiceszefa Komisji Nadzoru Finansowego Wojciecha Kwaśniaka został utrzymany. Skazany Piotr Polaszczyk usłyszał jednak wyrok nie 10, a 8 lat więzienia. Do napaści doszło w 2014 r.

W środę Sąd Okręgowy w Warszawie utrzymał wyrok sądu rejonowego w mocy, zmieniając go tylko w odniesieniu do wymiaru kary dla Polaszczyka, którą złagodził do 8 lat więzienia.

SO jako sąd II instancji, zajmował się sprawą od listopada zeszłego roku. 

22 lutego 2024 r. sąd rejonowy wymierzył karę 10 lat więzienia dla głównego podejrzanego w aferze SKOK Piotra Polaszczyka i 2 lat więzienia dla współoskarżonego Jacka W.

Apelację od tamtego wyroku wniosła obrony oskarżonych.

Chciałbym wierzyć, że obecnie w moim państwie nie tylko przywracana jest praworządność, ale też poczucie bezpieczeństwa ofiarom - powiedział sam Kwaśniak po zapadnięciu wyroku skazującego. Przyznał, że ma mieszane odczucia co do decyzji sądu o wymiarze kary i że spodziewał się, że decyzja sądu rejonowego zostanie utrzymana.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Pobicie wiceszefa KNF z 2014 r.

Opisywana sprawa dotyczy pobicia z 2014 r. Ówczesny wiceszef Komisji Nadzoru Finansowego Wojciech Kwaśniak został zaatakowany przez ludzi wynajętych przez członka władz SKOK Wołomin. Kwaśniak nadzorował kontrolę wołomińskiego SKOK-u, z którego - według prokuratury - wyprowadzono 3 mld zł.

Polaszczyk to były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, który zasiadał we władzach SKOK. Jest też głównym podejrzanym w sprawach dotyczących afery finansowej SKOK. 

Prokuratura zarzuciła mu nakłanianie do pobicia wiceszefa KNF. Jackowi W. zarzucono natomiast współudział w realizacji planu ataku. Z kolei recydywista podejrzany o bezpośrednie pobicie Kwaśniaka również początkowo objęty był aktem oskarżenia. Później jednak prawdopodobnie uciekł z kraju. Po zwolnieniu go z aresztu, w którym przebywał kilka lat, mężczyzna przestał stawiać się na rozprawach w sądzie rejonowym.

Proces w tej sprawie w pierwszej instancji ciągnął się bowiem przez wiele lat - ruszył przed sądem rejonowym w końcu 2015 r. Jednak w listopadzie 2017 r. sędzia prowadząca sprawę poszła na urlop macierzyński. Postępowanie, które znajdowało się już w końcowej fazie, musiało zatem ruszyć od nowa. W konsekwencji proces rozpoczął się ponownie w kwietniu 2019 r. i w I instancji zakończył w lutym 2024 r.

Więcej na temat całej sprawy możecie przeczytać: TUTAJ.