Prawie pół tysiąca 3-gramowych saszetek z nielegalnymi substancjami zabezpieczyli policjanci w czasie nalotu na sklep z dopalaczami w centrum Płocka. Mundurowi zdecydowali się wejść do lokalu po anonimowym zgłoszeniu.
Na razie - jak informuje reporter RMF FM Paweł Balinowski - nikogo nie zatrzymano. Przed podjęciem decyzji o ewentualnych zatrzymaniach znane muszą być bowiem wyniki badań zabezpieczonych dopalaczy.
Na razie w sprawie przesłuchano trzy osoby: dwie pracownice sklepu i klienta, który kiedy rozpoczął się policyjny nalot, kupował tam akurat dopalacze.
Wśród przesłuchanych nie ma na razie właściciela lokalu, ale - jak ustalił nasz dziennikarz - policjanci wiedzą, kto nim jest.
Za wprowadzanie dopalaczy do obrotu może mu grozić nawet 8 lat więzienia.
(edbie)