Szczecińscy naukowcy chcą ustalić przyczynę śmierci 64 osób, których szczątki odnaleziono na terenie byłego obozu jenieckiego Stalag II-D w Stargardzie w Zachodniopomorskiem. Wiadomo, że jeńcy zmarli w ciągu czterech kolejnych dni, a naukowcy podejrzewają, że przyczyną była epidemia. By to potwierdzić zbadają kamień nazębny.
Dawny hitlerowski obóz jeniecki Stalag II D mieścił się na terenie obecnego zakładu karnego. Jesienią historycy po latach poszukiwań natrafili na zbiorową mogiłę. Podejrzewają, że nieopodal może być nawet kilkadziesiąt innych masowych grobów.
- Przeprowadziliśmy ekshumacje, znaleźliśmy szczątki 64 osób płci męskiej. Na podstawie analizy zebranych dowodów, artefaktów możemy obecnie powiedzieć, że w dużej części są to czerwonoarmiści, ale znaleźliśmy też pozostałości polskich mundurów z 1939 roku - mówi kierownik Zakładu Genetyki Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie dr hab. n. med. Andrzej Ossowski.
Dzięki danym dotyczącym żołnierzy Armii Czerwonej, udostępnionym w ramach projektu OBD "Memoriał" badacze ustalili, że jeńcy zmarli w ciągu czterech kolejnych dni, w grudniu 1941 r.
Wstępne ustalenia wskazują też, że śmierć nastąpiła w wyniku wycieńczenia, ale naukowcy chcą dokładniej zbadać jej okoliczności - właśnie ze względu na krótki czas, w którym zmarło tak wiele osób.
Jak dodaje, wycieńczenie organizmu powodowało u jeńców podatność na choroby zakaźne w tym tyfus.
- Planujemy wykonać pionierskie badania na obecność patogenów w zachowanym materiale kostnym do tej pory nikt tego w Polsce nie robił. Po szczątkach jesteśmy w stanie bardzo wiele ustalić na podstawie badań genetycznych, także jeśli chodzi o patogeny. Tutaj skupiamy się na analizie kamienia nazębnego - tłumaczy dr Ossowski.
Dodał, że badania na terenie byłego Stalagu II-D będą kontynuowane - można przypuszczać, że 64 jeńców odnalezionych w mogile to niejedyne ofiary takiej śmierci.
- Nie był to obóz koncentracyjny ani obóz zagłady. To był obóz jeniecki. Pokazuje to skalę zbrodniczego systemu i możemy mówić o masowej skali śmierci w obozach dla jeńców wojennych. To przerażający obraz, ukazujący ogrom zbrodniczego działania. Była to eksterminacja poprzez warunki, na które byli narażeni jeńcy wojenni. Ciężką pracę, niedożywienie, brak jakiejkolwiek pomocy medycznej - podkreśla dr Ossowski.
Jednocześnie trwają badania mające ustalić tożsamość jeńców innych narodowości, co do których naukowcy mają obecnie zaledwie szczątkowe informacje. W przypadku żołnierzy Armii Czerwonej, mimo iż ich los był znany, system komunistyczny nigdy nie powiadomił o nim ich krewnych.
- W momencie przejęcia dokumentacji niemieckiej Sowieci nie powiadomili rodzin, co się stało z ich bliskimi - mimo tego, że, jak widać w dokumentach, ustalono nawet ich adresy. Pozwolono na to, by krewni jeńców-czerwonoarmistów byli naznaczeni piętnem rodziny zdrajców - zaznacza genetyk.
Rozpoczęte w październiku 2021 roku prace to pierwsze tego typu kompleksowe badania w byłym obozie. Wcześniej Agencja Mienia Wojskowego, do której należy teren prowadziła badania sondażowe po tym, jak pasjonaci historii przybliżyli lokalizację miejsca grzebalnego znajdującego się przy kompleksie.
Stalag II-D był jednym z największych obozów jenieckich na terenie III Rzeszy. Od 1939 r. (początkowo działał jako obóz przejściowy, Dulag L) trafiali do niego jeńcy z całej Europy, żołnierze szeregowi i podoficerowie, m.in. żołnierze armii gen. Kleeberga, ale też inni żołnierze polscy, francuscy, belgijscy, włoscy czy radzieccy. Jeńcy, którzy trafiali do obozu, pracowali w komandach roboczych na całym Pomorzu, m.in. w majątkach ziemskich i przy budowie dróg. Wielu z nich zmarło w trakcie robót i byli chowani w pobliżu miejsca, w którym pracowali. Obóz działał do ewakuacji w lutym 1945 r.
Badania na terenie Stalagu II-D zostały dofinansowane ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.