Dla części z nich polskie, świąteczne tradycje to nie nowość. Przekazywali je im dziadkowie albo rodzice, ale często musieli to robić w konspiracji. Dla pozostałych – polskie kolędy, łamanie się opłatkiem czy wspólna modlitwa to całkowita nowość. Repatrianci ze wschodu, którzy wrócili do ojczyzny swoich przodków, spędzają właśnie pierwsze Święta Bożego Narodzenia w Polsce. Ich przystankiem na drodze do nowej rzeczywistości jest ośrodek dla repatriantów Rodak w Środzie Wielkopolskiej.
Placówka powstała w czerwcu 2018 roku, ale dwa poprzednie turnusy dla repatriantów kończyły się zawsze przed Świętami. Na wigilię i Boże Narodzenie ośrodek zostawał więc pusty. W tym roku jest zupełnie inaczej. Dla ponad setki przebywających w nim repatriantów zorganizowano wielką, wspólną wigilię. Na stole znalazły się tradycyjne polskie potrawy, a uczestnicy spotkania zaśpiewali polskie kolędy. Ci, którzy dopiero uczą się języka polskiego, do wtorkowego wieczoru przygotowywali się od kilku tygodni. Wigilia była typowo polska, było dzielenie się opłatkiem. Staramy się aby święta w Polsce były świętami właśnie według polskich tradycji. To element wdrażania naszych rodaków w zwyczaje panujące w ojczyźnie ich przodków. Właściwie cały grudzień był zaakcentowany atmosferą świąteczną. Zrobiliśmy warsztaty przygotowywania kartek świątecznych, były próby śpiewania kolęd - mówi w rozmowie z RMF FM dyrektor ośrodka Izabela Jóźwiak Śliwińska.
W ośrodku dla repatriantów Rodak w Środzie Wielkopolskiej przebywa obecnie 140 osób. Przyjechali głównie z Kazachstanu, ale też z Rosji, Azerbejdżanu, Gruzji czy Ukrainy. By móc wziąć udział w rządowym programie sprowadzania repatriantów ze wchodu, muszą wykazać polskie korzenie, nawet do czterech pokoleń wstecz. Przekraczając granicę, tracą dotychczasowe obywatelstwo, ale stają się obywatelami Polski. Pierwszym przystankiem w ojczyźnie przodków jest dla nich właśnie Środa Wielkopolska. W tutejszym ośrodku mieszkają przez pół roku. W tym czasie przechodzą liczne kursy adaptacyjne.
Ośrodek zorganizowano w nieistniejącym już hotelu. Repatrianci mają tu pełne wyżywienie, mogą korzystać z pralni, mają też dostęp do kuchni. Mieszkańców obowiązuje też regulamin. Cisza nocna trwa od 22:00. Na terenie ośrodka nie można też spożywać alkoholu.
Wśród mieszkańców, którzy dopiero co dotarli do Polski jest Helena Paczewska, która do Środy Wielkopolskiej przyjechała z trójką dzieci. Pani Helena świetnie mówi po polsku i ma już konkretne plany związane ze swoją przyszłością w Polsce. Zamierza otworzyć salon kosmetyczny. Dla niej i dla jej dzieci to pierwsze święta w ojczyźnie przodków. Najmłodsza córka ma 6 lat, syn 8 i najstarsza 13. Najbardziej za Kazachstanem tęskni ta najmłodsza, bo tam zostawiła koleżanki. Starsi się już zintegrowali. Trochę mi brakuje tego miejsca, tam się przecież wychowałam. Brakuje mi też tych świątecznych potraw, których tu z kolei nie ma. Tam zostali też mój tata, brat i siostra, oni też czekają na zaproszenie żeby tu przyjechać. Za nimi najbardziej tęsknię - tłumaczy Helena Paczewska, która urodziła się już w Kazachstanie. Jej dziadkowie próbowali uczyć ją polskich tradycji związanych ze Świętami, ale jak sama przyznaje - przez lata zdążyła przesiąknąć miejscowymi zwyczajami. Jej dzieci świąteczne piosenki znają już tylko w języku rosyjskim. Na wtorkową wigilię w ośrodku nauczyły się jednak kilku polskich kolęd.
W ośrodku przebywają też państwo Wasilij i Marina Woronieccy. Do Polski przyjechali razem z 17-letnią córką. Ojciec Wasilija był Polakiem, jego żona jest zaś Rosjanką. Święta Bożego Narodzenia według polskich tradycji to dla nich zupełna nowość. Do tej pory nigdy tak nie świętowaliśmy. Zawsze było raczej skromne spotkanie w rodzinie. Trochę posiedzieliśmy, pojedliśmy, wymieniliśmy się prezentami i to wszystko. Choinka zawsze była u nas w domu. Sami ją wycinaliśmy już dużo wcześniej. Za to dania na stole były zupełnie inne. Nie ma takiej tradycji jak w Polsce, że musi ich być 12. Jak sobie porównuję to widzę, że w Kazachstanie było więcej sałatek na stole i więcej mięsnych dań. Ryby niekoniecznie - tłumaczy Wasilij Woroniecki.
Czasy, kiedy mimo wielu przeciwności jej rodzina starała się świętować po Polsku, wspomina 84-letnia dziś Tekla Trzeciakowska. Do Kazachstanu trafiła w 1936 roku, jako zaledwie roczne dziecko. W jej domu starano się mówić po polsku, a Święta zaczynały się tradycyjnie - od modlitwy, dzielenia się opłatkiem i kolędowania. W domu była też choinka.
Niewykluczone, że świętowanie w ośrodku Rodak w Środzie Wielkopolskiej potrwa nieco dłużej niż według obowiązującego w Polsce kalendarza. Część z jego mieszkańców to osoby wyznania prawosławnego. Chrześcijanie obrządków wschodnich Boże Narodzenie rozpoczynają świętować 6 stycznia. To wtedy zasiadają do wspólnej, wigilijnej wieczerzy. Zamiast opłatka, przełamują się wówczas tzw. prosforą. Jeśli będzie taka potrzeba - zorganizujemy i drugą wigilię. - mówi dyrektor ośrodka Izabela Jóźwiak Śliwińska. Na wschodzie świętuje się też tzw. Stary Nowy Rok, w nocy z 13 na 14 stycznia.