W sumie 100 tys. zł straciła 85-letnia mieszkanka Łomży (Podlaskie) oszukana metodą "na wnuczka". Kobieta uwierzyła, że jej syn spowodował wypadek i potrzebuje pieniędzy na kaucję; przez dwa dni przekazywała je przestępcom, zanim zawiadomiła policję.
Jak poinformował w sobotę zespół prasowy podlaskiej policji, pierwszy telefon od - jak się później okazało - oszustów, starsza pani odebrała w czwartek. Rozmawiał z nią mężczyzna, który podał się za policjanta. Przekonał 85-latkę, że jej syn doprowadził do wypadku drogowego i potrzebne są pieniądze na rzekome poręczenie, by nie trafił do więzienia.
Kobieta uwierzyła w tę historię i niedługo potem do jej drzwi zapukała młoda kobieta, podająca się za adwokata, która odebrała 30 tys. zł. Starsza pani o zdarzeniu nie powiedziała nikomu, a następnego dnia znowu odebrała telefon; tym razem uwierzyła, że potrzebna jest większa kwota. Kobieta wypłaciła więc z banku 40 tys. zł, a po kolejnej rozmowie - jeszcze 30 tys. zł i przekazała osobom, które po tę gotówkę przyszły. Dopiero wówczas nabrała podejrzeń, że mogła paść ofiarą oszustwa i zawiadomiła policję.
W tym tygodniu to w Podlaskiem drugi przypadek, gdy seniorzy tracą tak dużą kwotę wskutek oszustwa tą metodą. Kilka dni temu w Białymstoku małżeństwo 80-latków oddało oszustom ponad 200 tys. zł bo uwierzyło, że ich synowa miała wypadek i potrzebne są pieniądze, by uniknęła kary. Dzwoniła do nich rzekoma policjantka. Sprawa wyszła na jaw, gdy już po wszystkim opowiedzieli o tym swojej córce.
Informując o oszustwie w Łomży, policja po raz kolejny przypomniała, jak działają oszuści metodą na "wnuczka" czy "policjanta".
Takie przestępstwa mają podobny schemat, a różnią się tylko przedstawianą historią. Dzwoniąc, oszuści podają się za członka rodziny, albo - ostatnio coraz częściej - za policjanta. Mówią np. o wypadku kogoś bliskiego, proszą o gotówkę za załatwienie sprawy, np. uniknięcie więzienia. Następnie informują ofiarę, że przyślą kogoś po odbiór gotówki.
Gdy taka osoba ma wątpliwości, uwiarygodniają swoją historię. Proponują wtedy telefon pod numery alarmowe 997 lub 112, ale - co istotne - bez rozłączania się z nimi. Wtedy do połączenia z wybieranym numerem w rzeczywistości nie dochodzi, ale słuchawkę przejmuje inna osoba - podająca się za policjanta - potwierdza dane oszusta, np. jako tajnego funkcjonariusza CBŚP. Oszuści zawsze zaznaczają, że akcja jest tajna i zakazują informowania o niej kogokolwiek.
Policja apeluje o ostrożność i rozwagę w kontaktach z nieznajomymi, którzy przychodzą do domu bądź dzwonią, podając się za członków rodziny, znajomych lub za pracowników różnych instytucji. Przestrzega przed przekazaniem jakichkolwiek pieniędzy czy innych rzeczy wartościowych osobom obcym.
Przypomina również, że jej funkcjonariusze nigdy nie telefonują w sytuacjach, o których mówią oszuści i nie informują o swoich akcjach, nigdy też nie żądają wypłaty pieniędzy, nie proszą o ich przekazanie, przelanie na jakieś konto oraz pozostawienie w umówionym miejscu. Policjanci apelują również do bliskich osób starszych, by mówili im o zagrożeniach ze strony takich oszustów i ustalili sposób postępowania w podejrzanych sytuacjach.