Tylko nieliczni Polacy kupują nieobowiązkowe szczepionki, np. przeciw pneumokokom. W innych krajach płaci za nie państwo - informuje "Dziennik Polski".
Polskie niemowlęta wciąż otrzymują niestosowaną już szczepionkę przeciw tężcowi, błonicy i krztuścowi (DTP).
Jak przypomina gazeta, największym problemem jest jednak brak obowiązkowych szczepień wszystkich maluchów - dziś objęte są nimi tylko dzieci z grup ryzyka - przeciwko pneumokokom (bakterie te wywołują bardzo ciężkie zakażenia układu oddechowego) oraz meningokokom (prowadzą do zakażenia krwi, które może spowodować sepsę). "Szczepienia przeciwko pneumokokom są obowiązkowe dla wszystkich dzieci, a tym samym refundowane, we wszystkich rozwiniętych krajach Europy" - podaje "DP" i zaznacza, że polskie Ministerstwo Zdrowia ograniczyło swoje działania do dołączenia tych szczepień do katalogu zalecanych.
W takim katalogu znajduje się m.in. szczepienie przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego, który powoduje raka szyjka macicy. Powinno się szczepić dziewczynki w wieku 12-14 lat. Jednak 3 dawki kosztują ok. 1200 zł i tylko nielicznych na nie stać.
"A leczenie choroby jest nieporównywalnie droższe. W Europie zrozumieli to już decydenci z 21 krajów, gdzie wszystkie dziewczynki otrzymują lek za darmo. Polski resort zdrowia takiej decyzji podjąć nie zamierza. Dlatego niektóre bogatsze gminy same finansują ten lek swym młodym mieszkankom" - podsumowuje "Dziennik Polski".
Dziennik Polski/(abs)