"Polskim nauczycielkom i nauczycielom w dniu ich święta życzę, byśmy doczekali chwil, w których edukacja będzie priorytetem dla jakiegoś rządu, a nie tylko piątym kołem u wozu". 14 października przypada Dzień Edukacji Narodowej. Z tej okazji na antenie radia RMF24 rozmawialiśmy z Dariuszem Martynowiczem, laureatem nagrody Nauczyciela Roku.
Tegorocznego Nauczyciela Roku poznaliśmy we wtorek, podczas uroczystej gali na Zamku Królewskim. Został nim Dariusz Martynowicz, nauczyciel języka polskiego w Małopolskiej Szkole Gościnności w Myślenicach.
Wcześniej pracował w V Liceum Ogólnokształcącym im. Augusta Witkowskiego w Krakowie.
Jeśli nauczyciel wychodzi z lekcji spocony, to znaczy, że coś poszło nie tak - mówił w rozmowie z Pawłem Jaworem w radiu RMF24 Dariusz Martynowicz. Jak tłumaczy, dla niego najważniejszy jest uczeń, a lekcja jest przestrzenią, gdzie nauczyciel towarzyszy uczniowi, jest jego mentorem, stoi z boku, podpowiada, pozwala tworzyć, działać.
Czasem moje lekcje wyglądają całkiem normalnie - opisuje zajęcia w szkole. Stoję z książką i omawiamy monolog Konrada z Wielkiej improwizacji. Czasem są to zajęcia interdyscyplinarnie, projektowe. Na przykład uczniowie, omawiając problematykę "Lalki", muszą narysować figurę geometryczną, która tę problematykę wyrazi, a potem to omawiamy.
Dariusz Martynowicz przyznaje, że nie jest zwolennikiem zadań domowych. Bardzo bliska ideowo jest mi inicjatywa Marcina Zaroda, Nauczyciela Roku 2013 "zadaję z sensem". Ważne jest to, aby uczeń nie był jakoś mocno obciążony w domu, skoro tych lekcji jest w szkole za dużo. A jest ich zdecydowanie za dużo - podkreśla tegoroczny Nauczyciel Roku.
Często trudno dziwić się frustracji rodziców. Rozumiem ich. Widzą, że ich dzieci są zmęczone, niewyspane - mówi Martynowicz. I przypomina, że polskie szkoły to nie tylko podstawówki w wielkich miastach, do których uczniowie mają pięć minut drogi, ale to także licea w małych miejscowościach, do których uczniowie dojeżdżają z okolicznych wsi. To czasami nawet godzina drogi. A gdy lekcje zaczynają się o 8, kończą o 14, 15, to w domu są już późnym popołudniem, a muszą mieć przestrzeń relaksu, odpoczynku, bo inaczej się nie da funkcjonować - podkreśla.
Przyznaje, że o "przestrzeń prywatną" dba także w swoim przypadku.
Po strajku nauczycieli postawiłem granicę, postanowiłem zmienić pewne rzeczy i by nie być już nauczycielem 24 godziny na dobę - mówi. Jednocześnie jednak dodaje, że nie polega to na "całkowitym zamknięciu drzwi".
Zaangażowanie - jest dla Dariusza Martynowicza bardzo ważne. Także to ze strony ucznia. Bo jak tłumaczy, do oceny wychowanków podchodzi refleksyjnie.
Oceny wystawania nie tylko na podstawie sprawdzianów i kartkówek, których - jak zaznacza - nie unika, ale także właśnie na podstawie projektów które wykonują, ich zaangażowania i aktywności. Nie jest tak prosto z Nauczycielem Roku - dodaje z uśmiechem.
Pytany, czego w Dniu Edukacji Narodowej życzy sobie i swoim koleżankom i kolegom po fachu, odpowiada: spokoju.
Polskim nauczycielkom i nauczycielom życzę, byśmy doczekali chwil, w których edukacja będzie priorytetem dla jakiegoś rządu, a nie tylko piątym kołem u wozu - kończy.
W 2019 roku, podczas ogólnopolskiego strajku nauczycieli, Dariusz Martynowicz tłumaczył na łamach naszego portalu, dlaczego protestuje. Polecamy jego teksty. Wciąż aktualne: