Pamiętacie Larsa Christensena z Danske Banku i Michała Dybułę z BNP Paribas? To jeszcze niedawno najwięksi pesymiści wśród analityków bankowych. Dzisiaj przyznają, że sytuacja wygląda lepiej niż sądzili – odnotowuje „Puls Biznesu”.
Po tym, jak prognozy wzrostu gospodarczego przez kilka miesięcy leciały na złamanie karku, wreszcie ruszyły w górę. Dwóch ekonomistów, którzy przez ostatnie pół roku szokowali swoimi skrajnie pesymistycznymi prognozami, podnosi swoje przewidywania. Optymizmu nabiera też część ekonomistów, którzy nie przewidywali aż tak czarnych scenariuszy. Po długich miesiącach niepewności o przyszłość gospodarki wydaje się, że wreszcie wiemy, na czym stoimy.
Wiarygodność mocno recesyjnych prognoz podkopały już dane Głównego Urzędu Statystycznego o PKB w I kwartale 2009 r. sprzed dwóch tygodni. Okazało się, że gospodarka nadal rośnie (o 0,8 proc. rok do roku), co było znacznie lepszym wynikiem, niż najwięksi pesymiści zakładali. Po tych danych na łamach „PB” Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas i zarazem przez wiele tygodni lider „rankingu” największych pesymistów wśród analityków, oświadczył, że będzie rewidował swoją prognozę na cały 2009 r. (-1,8 proc.) w górę. Choć skala rewizji raczej będzie niewielka – zaznaczał Michał Dybuła.
Prognozę podnosi też Lars Christensen, ekonomista Danske Banku. To on w grudniu 2008 r. ogłosił, że spodziewa się w 2009 r. spadku polskiego PKB o 0,5 proc., czym zszokował rynek i pozbawił Michała Dybułę tytułu autora najbardziej pesymistycznej prognozy (ekonomista BNP Paribas spodziewał się wtedy wzrostu o 0,4 proc.). Duńczyk kilka tygodni później poszedł jeszcze dalej, spodziewając się spadku o 1,5 proc. (choć wkrótce potem koszulkę lidera objął ponownie Michał Dybuła z prognozą spadku PKB o 1,8 proc.) Prognoza -1,5 proc. wydaje się już przesadnie pesymistyczna. Dzisiaj spodziewam się poziomu zbliżonego do zera, choć jednak raczej po ujemnej stronie. Polska gospodarka nie uniknie recesji – mówi Lars Christensen.