Mazowieckie - najbogatsze województwo pilnie potrzebuje 50 milionów złotych kredytu, który chce spłacić na początku przyszłego roku. Nie wszyscy są temu pomysłowi przychylni.
Pieniędzy brakuje, bo według skarbnika wpływy z podatków od firm są znacznie mniejsze, niż planowano. Radni opozycji twierdzą, że manko to efekt fatalnego planowania finansów. Nad uchwałą o kredycie radni mają głosować jeszcze dziś.
50 milionów złotych to tyle ile wynosi miesięczna rata "janosikowego", jakie płaci województwo mazowieckie. To także połowa kosztów utrzymania urzędu marszałkowskiego. Dziura w budżecie, to zdaniem radnego Grzegorza Pietruczuka efekt wcześniejszego, lekkomyślnego zadłużania się województwa. Mazowsze ma już półtora miliarda złotych długów. Wszystko, co jest robione to tylko sztuczki księgowe - mówi Pietruczuk.
Skarbnik województwa Marek Miesztalski uspokaja, panujemy nad długiem. Jest to zadłużenie pod kontrolą, jesteśmy w stanie reagować, nie dopuścimy do tego, żeby to się niebezpiecznie zbliżyło do tej granicy 60 - przekonuje Miesztalski.
Zamiast wciąż się zadłużać, marszałek powinien przygotować rzetelny plan oszczędności - mówią radni. Na razie jednak na to się nie zanosi.