Dawni funkcjonariusze SB będą musieli odejść ze służby – zapowiada nowy szef resortu spraw wewnętrznych i administracji. Ludwik Dorn przedstawił także nazwiska swoich zastępców.
Na stanowiska podsekretarzy stanu w MSWiA premier powołał: Grzegorza Bliźniuka, Jarosława Brysiewicza, Pawła Solocha i Władysława Stasiaka. O wyborze zastępców decydowała młodość, brak doświadczenia ministerialnego czy partyjnego, ale za to solidne oparcie w doświadczeniu administracyjnym czy naukowym. Wszyscy sekretarze stanu są w wieku około czterdziestu lat. Wielu jest znanych z działalności samorządowej. Jest wśród nich wiceprezydent Warszawy czy były prezydent Ostrołęki.
Jednak wśród współpracowników szefa resortu jest także człowiek znany ze służb specjalnych – doradcą ministra ds. antyterrorystycznych został bowiem były szef GROM-u Roman Polko. - Chciałbym postawić na ludzi, którzy już mają doświadczenie, ale jeszcze im się chce i nie zaskorupiali w rutynie - mówi Ludwik Dorn.
Zapowiada jednocześnie rewolucję kadrową na szczytach podległych mu służb. Ze stanowiskami mają pożegnać się szefowie BOR-u, Straży Granicznej czy policji, a także ci, którzy mają za sobą współpracę z SB. Decyzja Dorna oznacza, że spośród wyższych oficerów odejść z pracy będzie musiało około 10 procent zatrudnionych w resorcie.
Służby specjalne wymagają reformy – komentuje nowe porządki w MSWiA Kazimierz Marcinkiewicz. Przyznaje, że zmiany spotykają się z niezadowoleniem zatrudnionych tam osób. - Natrafiam na elementy tego buntu, ale nasza determinacja jest bardzo duża - dodaje.
Marcinkiewicz nie wyjaśnił, jakiego buntu dokładnie się spodziewa. Najprawdopodobniej chodzi jednak o sprzeciw ze strony służb specjalnych. Przyznał, że po zapoznaniu się z mechanizmem działań wojskowych służb specjalnych zmienił zdanie na ich temat. Twierdzi teraz, że działania muszą być bardzo delikatne. Wciąż nie ma decyzji o likwidacji WSI. Jednak, jak dowiedział się reporter RMF, minister obrony zakazał szefowi Wojskowych Służb Informacyjnych publicznych wystąpień.