Dwie młode kobiety w Łodzi i dwóch mężczyzn w Bełchatowie zmarło w miniony weekend najprawdopodobniej z powodu zatrucia dopalaczami.
Jak podał w poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi prok. Krzysztof Kopania, w ostatnich dniach odnotowano szereg tragicznych wydarzeń, związanych z zażywaniem dopalaczy.
W weekend po zażyciu dopalaczy zmarła młoda kobieta, a jej partner nieprzytomny, w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie lekarze walczą o jego życie - mówił Kopania.
W weekend trójka znajomych postanowiła kupić dopalacze. Paliło je dwóch mężczyzn i kobieta. 30-latka od razu straciła przytomność. Z obrzękiem mózgu trafiła do szpitala, podobnie jak jej partner. Ona zmarła. Lekarze wciąż walczą o życie mężczyzny.
Wcześniej - 20 lipca - niemal natychmiast po spożyciu dopalaczy w stanie krytycznym do szpitala trafiły dwie młode osoby. Niestety, po kilku dniach 30-letnia kobieta zmarła, a jej znajomy w dalszym ciągu pozostaje w szpitalu - podkreślił Kopania.
Prokuratura - ze względu na dobro śledztwa - na razie nie informuje o szczegółach zdarzenia, do którego doszło w weekend. Natomiast w sobotę pod zarzutem sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób aresztowany został 29-latek, który 20 lipca sprzedał dopalacze będące przyczyną tragedii.
Dopalacze były też prawdopodobną przyczyną śmierci dwóch mężczyzn w Bełchatowie.
W jednym z mieszkań odnaleziono nieprzytomnego 19-latka. Mimo reanimacji nie udało się go uratować.
Kilka godzin później służby zostały zawiadomione o dwóch nieprzytomnych mężczyznach leżących na klatce schodowej jednego z bełchatowskich bloków. 36-latek, był w stanie krytycznym i wkrótce zmarł. Natomiast 31-latek został przewieziony do szpitala, gdzie go odratowano. Jak podaje bełchatowska policja, ostateczna przyczyna zgonu mężczyzn zostanie określona po uzyskaniu wyników sekcji zwłok.
(nm)