Czterysta razy na dobę, czyli o 30 procent więcej niż wynosi norma. Tak od rozpoczęcia strajku lekarzy pracuje łódzkie pogotowie. Tylko w samej Łodzi w proteście bierze udział pięć szpitali, a kolejne zapowiadają, że się przyłączą.

Nieczynne są szpitalne przychodnie, a jeśli życiu pacjenta nie zagraża niebezpieczeństwo - przyjęcie do strajkującego szpitala graniczy z cudem - mówi Danuta Korcz, rzecznik łódzkiego pogotowia. To jest stan alarmowy; może być takie zagrożenie nie będziemy w stanie udzielić wszystkim pomocy – podkreśla.

Ale to nie jedyne koszty strajku. Mniej zabiegów, mniej pieniędzy z NFZ. Dla szpitali powiatowych, które miały najniższe kontrakty, przeciągający się strajk może oznaczać poważne tarapaty finansowe. w Łódzkiem do protestu przyłączyła się prawie jedna trzecia wszystkich placówek.