Nieudane polityczne małżeństwo w łódzkim sejmiku wojewódzkim. Powód rozpadu koalicji Samoobrony z SLD to różnica charakterów i pomysłów na dzielenie się wyborczymi łupami. O zerwaniu koalicji poinformował dziś szef Samoobrony Andrzej Lepper.
Koalicja od początku chwiała się w posadach i co rusz wstrząsały nią awantury. Radni Samoobrony mieli ochotę na więcej stanowisk w sejmiku, podczas gdy lewica wolała obdarowywać nimi swoich ludzi. Polityczne napięcie sięgnęło zenitu na ostatniej sesji, kiedy radni Samoobrony głosowali przeciwko budżetowi popieranemu przez koalicjantów.
Jak mówi marszałek województwa Mieczysław Teodorczyk z SLD, aby zarząd i sejmik dobrze funkcjonowały musi być jednomyślność. Równocześnie dodaje, że tym rozwodem nie jest specjalnie zdziwiony. Radni mogą się spierać, natomiast albo to jest program działania zarządu, albo nie.
Z tego też powodu SLD wystąpiło z wnioskiem o odwołanie dwóch członków zarządu z Samoobrony, którzy przedwczoraj zamiast pracować w urzędzie, pojechali na blokadę.
Zdaniem posła Andrzeja Pęczaka, szefa SLD w Łodzkiem, to ucieczka Samoobrony, która zerwaniem koalicji uprzedziła ewentualne ruch Sojuszu. Zrobili to, gdyż byli świadomi, że nie mają programu, a jedyny ich program to składanie codziennie listy osób do zatrudnienia.
Sam Andrzej Lepper decyzję tłumaczy innymi względami: Podczas wczorajszej blokady rolników użyto siły. Nie będziemy w koalicji z tym, kto wobec własnego narodu stosuje przemoc. To gwóźdź do trumny SLD. Ponadto – jak dodał Lepper – w sejmiku program jego partii w ogóle nie był realizowany.
Wiele wskazuje na to, że te partyjne rozgrywki doprowadzą do paraliżu decyzyjnego w Łodzi. Po dzisiejszych zmianach, lewica będzie miała bardzo poważne kłopoty w skutecznym rządzeniu województwem. Ludowo-lewicowa koalicja będzie miała tyle samo głosów co opozycja.
15:50