Kilkadziesiąt milionów złotych strat - to efekt biurokracji panoszącej się w urzędach w Łódzkiem. Kontrola NIK wykazała, że województwo to zajmuje ostatnie miejsce w kraju pod względem odzyskiwania pieniędzy z unijnego funduszu ZPORR.
Sprawdzenie jednego wniosku trwa miesiące – mówi Włodzimierz Mielczarek, szef departamentu polityki regionalnej w łódzkim urzędzie marszałkowskim. A do tego resort gospodarki, już w czasie trwania programu wprowadził nowe rozporządzenia, od których nawet urzędnikom cierpła skóra.
Można powiedzieć, że to są najczęściej bzdury. Zmieniały się dyspozycje co do koloru długopisu – wkład miał być tylko i wyłącznie niebieski. W pewnym momencie wprowadzono konieczność ostemplowywania dokumentów przez służby finansowe - wymienia Mielczarek procedury obowiązujące firmy, które wypełniają wnioski.
A do tego dochodzą kłopoty personalne - zaznacza. Nad wnioskami pracuje tam 11 osób, a powinno być trzy razy więcej; podobnie jest w innych urzędach.
I choć urzędnicy obiecują, że procedury mają być uproszczone, to na razie jedynie słowa. Wystarczy wszak dodać, że Łódzkie wykorzystało 8 proc. z 400 mln, które przysługują do końca 2006 roku.