Biurokracja nie pomoże w walce z plagą zatruć dopalaczami. Tak lekarze komentują pomysł Ewy Kopacz, która zaproponowała szczegółowe wywiady i szpitalne raporty: co, gdzie i od kogo kupiła osoba zatruta dopalaczami.
W instrukcji, która poszła do lekarzy znalazła się również adnotacja, że w przypadku podejrzenia, że dziecko pozostaje pod wpływem tych środków, powinni natychmiast zawiadomić policję - powiedziała wczoraj na antenie RMF FM pani minister.
"Szczegółowe raporty i tak robimy, zawiadomienie policji to oczywistość, nie potrzebujemy instrukcji, a ratowanie życia to wyścig z czasem" - odpowiadają lekarze.
Zatrute dopalaczami dziecko musimy najpierw ratować a nie wypisywać kolejne ankiety - mówi Tomasz Jarmoliński z oddziału toksykologii szpitala dziecięcego w Szczecinie. Chory zostaje znaleziony jeszcze przytomny a później traci przytomność w karetce i nie można się z nim przez kilka godzin porozumieć. Robimy screening toksykologiczny. Jeśli nic nie znajdujemy a stan pacjenta jest niewytłumaczalnie zły, wówczas możemy podejrzewać, że nastąpiło to po zażyciu dopalaczy. Ale trzeba pamiętać, że w przypadku tych substancji często mamy do czynienia z mieszkankami- dodaje Jarmoliński.
Szczegółowe raporty trafiają potem do ośrodków toksykologicznych działających przy akademiach, czy uniwersytetach medycznych . Stamtąd bez przeszkód może i powinna otrzymywać je policja