Koniec śledztwa w sprawie śmierci noworodka w szpitalu w Zawierciu. Prokuratura postawiła lekarzowi z tej placówki zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka. Akt oskarżenia skierowano właśnie do sądu. Matka maleństwa rodziła w sposób naturalny, mimo że - zdaniem biegłych - konieczne było cesarskie cięcie.
Kluczowa w tej sprawie była opinia biegłych z Wrocławia - mówi prokurator Tomasz Ozimek z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. Zdaniem biegłych, lekarz popełnił błąd: nie był obecny w czasie całego porodu, nie dokonywano również stałego zapisu KTG, czyli kardiotokografii. KTG polega na monitorowaniu akcji serca płodu wraz z zapisem czynności skurczowej mięśnia macicy.
Zaniedbania te sprawiły, że w szpitalu nie rozpoznano w porę zagrożenia i nie podjęto decyzji o cesarskim cięciu. Tymczasem, według biegłych, wynik badania USG i analiza przebiegu porodu wskazywały, że było ono konieczne.
Tragedia rozegrała się pod koniec listopada 2012 roku. Ciężarna kobieta zgłosiła się do szpitala w Zawierciu obawiając się o poród. Tego dnia wieczorem zaczęła rodzić. Był to trwający całą noc poród naturalny. Kobieta prosiła lekarza o cesarskie cięcie, ale jego zdaniem nie było ono konieczne.
Kiedy dziecko przyszło na świat, nie oddychało i miało pępowinę trzykrotnie owiniętą wokół szyi. Natychmiast przewieziono je do szpitala w Sosnowcu, ale jego stan pogarszał się. Kilkanaście dni później maleństwo zmarło.
Lekarz składał wyjaśnienia, ale nie przyznał się do winy. Stwierdził, że działał prawidłowo. W dniu porodu miał opuścić szpital zdając wcześniej raport swemu zmiennikowi. Działo się to, jeszcze zanim noworodek przyszedł na świat.
Za nieumyślne spowodowanie śmierci lekarzowi grozi od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
(md)