Z trudem wypracowane i wdrażane w życie prawo, chroniące rodzące kobiety i ich dzieci już niebawem przestanie obowiązywać. Dlaczego? Kto naciskał? Jak wprowadzano zmiany? I najważniejsze, kto zadba teraz o rodzące Polki?
Na mocy zmian, jakie wprowadzono po sugestiach Naczelnej Izby Lekarskiej do ustawy o działalności leczniczej, medyczne standardy łagodzenia bólu oraz opieki okołoporodowej będą obowiązywać maksymalnie do końca 2018 roku.
Co to znaczy?
Tyle, że z trudem wypracowane i wdrażane w życie prawo, chroniące rodzące kobiety i ich dzieci, zostało zniesione jedną nowelizacją ustawy o działalności leczniczej. Ministrowi zdrowia odebrano możliwość określania w drodze rozporządzenia standardów postępowania medycznego opieki zdrowotnej. Będzie mógł jedynie określać standardy organizacyjne.
Sprawą zajmujemy się w ramach wspólnej akcji Interii i RMF FM.
Na forum Interia.pl oraz w komentarzach pod artykułami pojawiło się wiele opinii. O swoich przeżyciach piszą kobiety, które doświadczyły porodu, ale także towarzyszący im w tych chwilach mężowie oraz osoby przedstawiające się jako personel medyczny. Wybraliśmy kilka wpisów, oto one (pisownia oryginalna):
nick: Gość
Mój poród w 2016 roku: nie zainteresowanie się lekarza pomimo interwencji o konieczności cesarskiego ciecia (w konsekwencji dziecko ledwo przeżyło), brak jakiegokolwiek znieczulenia, kroplówki podawane bez mojej zgody i nie wiadomo z jaką zawartością (w dokumentacji brak info), jedyna możliwa pozycja do porodu (najgorsza dla mnie) to leżąca na łóżku, profilaktyczne nacięcie bez mojej zgody, szemrane rozmowy między lekarzem a położną, czyszczenie łożyska na żywca, błąd w podaniu leku po porodzie i zero wsparcia po porodzie w szpitalu (i leczenia - kontynuacja prywatnie już po wyjściu). Nie wierzę w żadne standardy i tym bardziej poprawę....
nick: ja
Żona rodziła 2 lata temu w Warszawie. Prawie urodziła w wannie, a ja prawie odbierałem poród. Sam żonę z wanny wyciągnąłem i narobiłem dymu na oddziale. Personel był na kawie i opowiadał kawały. Do sali porodowej nikt nie zajrzał przez równą godzinę. Parcia nie było - wzięli skalpel, nacięli krocze i dziecko samo wypadło wraz z łożyskiem (tyle nacięli). Przy wypisie okazało się, że mamy chłopca a nie córkę i że się urodziła w innym terminie. Żonę wyrzucono ze szpitala w środku nocy. Papiery dalej się nie zgadzały i przyjechałem po poprawione w wyznaczonym terminie - stwierdzono, że żona nie mogła być wypisana bez poprawnych dokumentów. Znów narobiłem dymu. Oczywiście po drodze wulgarne i wredne pielęgniarki, położne, lekarz który kłamie prosto w pysk. I tak dalej. Podsumowując, nigdy nie było żadnej opieki bo służba zdrowia jest traktowana jak święte krowy, bez żadnej odpowiedzialności za swoje zaniedbania.
nick: logowska
Ja jestem położną i kobiety nie mają pojęcia, że mogą o coś poprosić. A jeśli nie proszą, to my się nie wychylamy, bo mamy swoją robotę.
nick: Ika
Ja rodziłam w zwykłym szpitalu, nie dając w łapę, a jestem bardzo zadowolona. Miły, pomocny personel, otwarty na pacjentki. Jak widać, da się. Nie mówię, że 100% takich osób tam było - każdy też może mieć gorszy dzień, ale o żadnej z pielęgniarek czy położnych nie mogę powiedzieć, żeby zaniedbywała jakieś swoje obowiązki czy nie reagowała na jakąkolwiek prośbę. Też kwestia charakteru - jedne osoby są bardziej otwarte, serdeczne, uśmiechnięte, inne z dystansem, może trochę oschłe na pozór. Po 3 latach wróciłam do tego szpitala na drugi poród i czułam się bezpiecznie, jakbym wracała do dobrych znajomych. Dodam, że to szpital w Siemianowicach Śląskich. Żal tylko, że oddział trochę zaniedbany, ale opieka w moim odczuciu rewelacja.
nick: Mandragora
Kiedy 10 lat temu rodziłam syna, miałam szczęście, że towarzyszył mi maż. Nie chodziło mi o żadne trzymanie ręki, bo zazwyczaj podczas porodu kobieta bardziej ma ochotę palnąć faceta, tylko o zapewnienie mi bezpieczeństwa. Pamiętam jak mój mąż się wściekł i zainterweniował, jak na sąsiedniej sali lekarz przedrzeźniał wyjącą z bólu pacjentkę, która niestety rodziła sama.
nick: Gość
Chodzi o to, że papier wszystko przyjmie. Również "standardy". I można napisać wszystko tyle, że gdy się wpisze w standard prawo do znieczulenia, to trzeba mieć do tego anestezjologa, który będzie się zajmował WYŁĄCZNIE znieczuleniem rodzącej. A anestezjologów nie ma i nie wyskoczą nagle jak króliki z kapelusza. Podobnie z położnymi. Przy takiej ilości pacjentów pod opieką, położne "na zachodzie" odmówiłyby pracy i tyle.
nick: mała
Gdy nie zawsze przestrzegane są standardy zapisane w ustawie, jak przestrzegane będą zalecenia? Rodziłam w 2015 r. w państwowym szpitalu. Wszystko było dobrze, bez komplikacji, powikłań, dziecko zdrowe. Położne miłe delikatne. Jednak nie wszystko jak trzeba. Zgodę na nacięcie krocza podpisałam z zaznaczeniem iż wykonane ma być tylko w uzasadnionym przypadku i dla dobra dziecka. Położna potwierdziła to. Już wtedy miałam trudności z podpisywaniem dokumentów gdyż skurcze miałam już co minutę, a tuż po zakończeniu podpisywania dokumentów zaczęły się skurcze parte. Poród przebiegał szybko. Dziecko urodziło się po kilku skurczach partych a dokładniej po trzech prawidłowo wykonanych przeze mnie parciach. Nacięcia krocza wykonano. Gdy później zapytałam położnej czy było to konieczne usłyszałam: "tak, widziałam że główka dziecka jest duża". Duża nie była. Wszystkie czapeczki odpowiednie dla wieku i wagi dziecka zawsze były za duże. Co mi się nie spodobało bardziej. Tuż po porodzie dziecko trzymałam w ramionach może 1,5 minuty. Standardy mówią o 30 minutach i tak też wpisano do książeczki zdrowia dziecka. Może nie miało to dużego znaczenia zdrowotnego. Ale jednak blizna której mogło nie być jest. to co poczułam gdy bez słowa zabrano mi dziecko (pierwsze dziecko) po ok 90 sekundach zapamiętam na długo.
nick: Ewela
Ja rodziłam kilka miesięcy temu i niestety nie wspominam tego dobrze.. ;/ pierwszy poród wszystko w porządku, świetna opieka zarówno wśród lekarza jak i położnych... a drugi.... totalna porażka... lekarz nie w humorze, który na każdym kroku krzyczał, po co ja przyszłam do szpitala rodzić... że powinnam w domu... itp... ewidentnie oczekiwał na kopertę..... jak bym mogła, to bym uciekła wtedy... ale dzięki Bogu miałam wspaniałą położną.. tak więc, w dużej mierze wszystko zależy od nastawienia personelu... jeśli jest w porządku i potrafi wzbudzić zaufanie, wtedy wszystko idzie z górki....przepisy przepisami, ale głównie chodzi o to, żeby traktować człowieka jak człowieka...
nick: smółka
Moja żona rodziła dziecko 6 lat temu. Zachowanie położnych i lekarzy było uwarunkowane od kopert. Teraz żona jest w szóstym miesiącu drugiej ciąży. W tym samym szpitalu traktują nas w końcu jak ludzi, rzetelnie i szacunkiem i nikt nie uchyla kieszeni.
nick: Marta
To jest ważny temat, za rzadko się o tym mówi, a kobiety później żyją z fatalnymi wspomnieniami z porodówek. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której nie będzie już takich standardów. Po co to było wprowadzane? Przecież chodziło dobro pacjenta. A teraz co - już to nie jest takie istotne? Nie jest ważny sposób przyjmowania dziecka na świat? Nie jest ważna matka, która musi go w ten świat wprowadzić. Gdzie my, ludzie, zmierzamy?!
nick: Mandarynka424
Rodziłam 4 lata temu za PO i nie miałam dostępu do znieczulenia, więc o czym wy piszecie, nigdy nie było godnego porodu!!!!
nick: baba
Jakie standardy? Rodziłam 18 lat temu i teraz. Nic się zmieniło. Boksy i pięć rodzących kobiet oddzielonych przepierzeniem. Po porodzie sale 5-7 osobowe, jedno łóżko na drugim. Duża klinika w dużym mieście.
nicka: ona
Tak, kobieta powinna mieć wpływ na plan porodu. Rozwijamy się przecież cywilizacyjnie a nie cofa do epoki kamienia. Ja miałam możliwość ustalenia planu porodu, czy chce rodzić na łóżku, czy w wannie, czy w domu, czy w ośrodku, który nie jest szpitalem ale cichym i przyjaznym miejscem dla rodzącej i ma dostępna opiekę medyczną... czy chce mieć włączoną nastrojowa muzykę, przygaszone światło... położna nosiła mi olejki relaksacyjne do masażu gdy zaczęły się bóle, pytała o moje samopoczucie i czy czegoś mi nie trzeba... po porodzie przyniosła mi kanapki i ciepłą herbatę...niestety to nie było w Pl i do tego powinniśmy dążyć by w Pl też tak było!
nick: Majka położna
Właśnie wróciłam po nocnym dyżurze ze szpitala specjalistycznego. Proszę mi napisać, w jaki sposób dobrze i profesjonalnie zaopiekować się pacjentką jeśli na oddziale jest takich kobiet 20-25 a położna jest jedna? (...) Zróbmy tak jak w Niemczech. Na 5-6 pacjentek przypada 1 położna. Gdybym ja miała zaopiekować się 6-oma pacjentkami na dyżurze 12-godzinnym, to miałyby wszystko-łącznie z edukacją zdrowotną, parzeniem herbatki, kawy itp., bo....po prostu miałabym na to czas. Proszę może napisać raczej do ministra zdrowia o zwiększenie personelu.
nicka: Harry
Moja żona urodziła córkę 4 miesiące temu w szpitalu w Gdańsku, traktowanie kobiet na oddziale jest takie samo jak było za komuny. Mentalności lekarzy nie zmieni się ustawą! Starsi lekarze mentalnie wciąż są w PRLu a młodzi mają pretensje do całego świata, że nie zarabiają jak na zachodzie.
nicka: Maja
Urodziłam 4 dzieci (tak, wiem dla większości z Was to już patologia, ale wiedzie mi się dobrze, a dzieci były świadomym wyborem) w sposób naturalny i bez znieczulenia. Wcale nie napiszę, że było cudnie. Bolało i to bardzo (zwłaszcza przy 2 porodzie). Rodziłam z mężem przy boku, aby mieć w razie problemu świadka zdarzenia i wtedy też poród przebiega sprawniej. Dwójkę dzieci rodziłam ponad 10 lat temu i zastosowano w obu przypadkach chwyt kristellera (dzieci owinięte pępowiną wokół szyi, bo nikt tego na USG nie zobaczył!!!), który zastosowany przez wprawnego lekarza w moim odczuciu uratował moje dzieci przed trwałym kalectwem! Dwójkę młodszych urodziłam 3 i 4 lata temu. 4 lata temu "państwowa" opieka med. lekarz w przychodni, z racji na poprzednie problemy żądałam USG przed porodem, nie zrobił, więc pokłóciłam się z nim i powiedziałam, że jak dziecko urodzi się niedotlenione to spotkamy się w sądzie i nie opuścił mnie prawie na moment przy porodzie(!) Przy czwartym chodziłam na prywatne wizyty, miałam dzięki temu zrobione wszystkie badania, jakie są możliwe, a za które normalnie trzeba płacić po kilkaset zł, a ja miałam je w ramach wizyty za 100 zł. Na odnowionej porodówce rodziłam pod prysznicem na piłce, żeby uśmierzyć mój ból, potem łóżko na pilota z każdym możliwym odchyleniem, sale dwuosobowe z łazienkami (TO NIE BYŁA PŁATNA KLINIKA, tylko prywatny szpital, który ma umowę z NFZ i nie trzeba nic płacić, by tam urodzić!). Położne miłe, jak zawsze od pierwszego porodu (bo rodziłam cały czas w tym samym szpitalu, tylko w międzyczasie stał się własnością prywatną spółki lekarzy), uczynne nawet salowe. MOŻNA JAK SIĘ CHCE. Kochane kobiety my też nie przesadzajmy z zachciankami na porodówce i potem, bo czasem o czymś nie mamy pojęcia, bo brak nam doświadczenia, ale też WALCZMY o podstawowe prawa i poszanowanie naszej osoby i intymności! Znieczulenie już od kilku lat jest na życzenie, ja odradzam, bo ból szybko minie (choć może wydawać się niekończący i ogromny), a powikłania po znieczuleniu (odczuwanie bólu kręgosłupa np.) CZASEM zostają na lata, nie wspomnę o powikłaniach u noworodków, bo o tym nie wiem zbyt wiele. KTO ma czas i jest zainteresowany, niech o tym poczyta przed porodem. LEPIEJ PODJĄĆ TĘ DECYZJĘ WCZEŚNIEJ, A NIE KIEROWAĆ SIĘ EMOCJAMI CZY STRACHEM (UZASADNIONYM).
nick: madziara
Rodziłam w 2014 roku, nie w takiej pozycji jak chciałam bo tak bezpieczniej dla dziecka, miałam nacięcie, bo tak lepiej. Dziecko mimo tego, że zdrowe leżało ze mną 15 min. (nie 2 godz.), a położna laktacyjna była wspaniała, tylko trzy dni po porodzie, bo był weekend. Mój pech, że urodziłam w piątek o 15. Do tego czasu karmienie było horrorem. Szycie też nie było przyjemne, bo przecież ma boleć, więcej znieczulenia nie mogą dostać. Mam gdzieś walkę o standardy, które nie są przestrzegane. Choć i tak uważam, że jest lepiej niż jak rodziły nasze mamy.
nick: LLynx
Żona rodziła w 2015 w Rydygierze w Krakowie, lekarz wpadł do sali, nawet nie popatrzył na nią i od razu: ma byc cięcie! My na to, że chcemy naturalnie, że inna doktor mówiła że nie ma przeciwwskazań. A on do mnie: czy weźmie pan odpowiedzialność za śmierć żony? Na szczęście była z nami położna z tego szpitala (której zresztą zapłaciliśmy niemało za tę pomoc) i dzięki niej udało się urodzić naturalnie. Jak nie zapłacisz, to nie masz... taka prawda.
nick: DP
Standardy CHRONIŁY lekarzy przed roszczeniami. To nie środowisko lekarskie apelowało tylko okazało się że za spełnianie standardów trzeba PŁACIĆ aby zapewnić odpowiednią ilość osób i sprzętu a nikt nie chce. I stąd ucieczka od tychże. Jestem lekarzem i wiem co mówię. Jestem za standardami.
***
Jeśli nie zgadzasz się ze zmianą w obowiązywaniu standardów medycznych, weź udział w naszej akcji.
Na stronie prawodogodnegoporodu.interia.pl można wysłać list do posłów ze swojego okręgu. Mechanizm jest prosty:
1) klikamy w prawodogodnegoporodu.interia.pl
2) wybieramy województwo i okręg (pojawia się lista posłów z wybranego okręgu)
3) wpisujemy swój adres mailowy, przepisujemy kod z obrazka
4) wysyłamy apel do posłów z wybranego okręgu.