Płońska prokuratura przesłuchała matkę sześciorga dzieci, które zginęły wczoraj w pożarze domu w Kinikach. Zeznania złożył także ojciec. Jego wyjaśnienia nic nie wniosły do śledztwa, bo w czasie tragedii nie było go w domu; zbierał chrust w lesie.
Matka dzieci zeznała, że w domu nie było jej tylko kilka minut. Kiedy wróciła, z kuchni wydobywał się gęsty czarny dym. - Usiłowała wejść do kuchni, stamtąd było przejście do pokoju, w którym przebywały dzieci, ale uniemożliwił jej to dym. Pobiegła do najbliższych zabudowań, by prosić sąsiadów o pomoc - relacjonuje w rozmowie z RMF prowadząca śledztwo prokurator Anna Wiśniewska.
Prokuratura zapowiada powołanie biegłego z dziedziny pożarnictwa. - Absolutnie na tym etapie postępowania nie może być mowy o stawianiu komukolwiek zarzutów - zastrzega Anna Wiśniewska.
Dzieci, które zginęły w pożarze miały od 7 miesięcy do 16 lat. Według strażaków, przyczyną pożaru mogło być zwarcie instalacji elektrycznej lub zaprószenie ognia.
Lekarz, który przyjechał na miejsce, stwierdził natychmiastowy zgon trojga dzieci, pozostałą trojkę próbowano reanimować, ale bez skutku. Pięcioro dzieci znaleziono w pokoju, gdzie ogień w zasadzie nie dotarł – wszystkie uległy zaczadzeniu. Najstarszy chłopiec był niepełnosprawny.
Oprócz sześciorga dzieci, które zginęły w płomieniach, małżeństwo ma jeszcze chłopca i dziewczynkę. Rodzeństwo mieszka u dziadków. W chwili, gdy informacja o tragedii pojawiała się w mediach, dzieci były jeszcze w szkole. Dyrekcja placówki zapewniła im wsparcie psychologa.
Wszyscy, którzy chcą pomóc rodzinie ofiar pożaru, mogą wpłacać pieniądze na konto Banku Spółdzielczego w Raciążu o numerze: 11 82 33 000 4 00 12 43 99 20 11 000 1, z dopiskiem „Pomoc pogorzelcom Kiniki”.