Prawdopodobne powołanie komisji śledczej, przesłuchania przed speckomisją, wniosek o odwołanie ministra skarbu - to pokłosie afery związanej z Orlenem. Dymisji Zbigniewa Kaniewskiego żąda opozycja, gdyż resort zgodził się, by Skarb Państwa utracił kontrolę w Orlenie na rzecz Jana Kulczyka.
Szansa na odwołanie Kaniewskiego jest spora, bo potępia go nie tylko opozycja, ale też – nieoficjalnie – niektórzy posłowie SLD. Cały czas nie wiadomo, jak zagłosuje partia Marka Borowskiego, ale prawdopodobnie podniesie rękę za odwołaniem ministra.
Wiele miała wczoraj wyjaśnić sejmowa debata, ale minister skarbu, choć mówił długo, nie wyjaśnił niczego. Jego słowa wywoływały za to salwy śmiechu – Kaniewski twierdził np. że pozycja Skarbu Państwa w koncernie, po wprowadzeniu zmian... znacząco się wzmocniła.
Kaniewski dowodził, że rola Skarbu Państwa wzmocniła się, bo na dziewięciu członków rady, państwo ma czterech, a Kulczyk tylko jednego. Większość działa pod przykryciem - dopowiadali posłowie.
Na zarzut, że SLD przygotowuje jawny skok na kasę Orlenu, Kaniewski odparł: Ależ to nieprawda.
Być może efektem zamieszania w Orlenie będzie kolejna komisja śledcza. Pojawili się już nawet pierwsi chętni na bycie jej członkami. Choć jej jeszcze nie ma, to biorąc pod uwagę mobilizację opozycji można założyć, że uda się ją powołać w najbliższym czasie.
Z przeciwnikami i zwolennikami powołania komisji rozmawiała Beata Lubecka: