Od Apelu Pamięci rozpoczął się na warszawskim Placu Trzech Krzyży V Marsz Wolności i Solidarności, zorganizowany przez Prawo i Sprawiedliwość w rocznicę wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Był wyrazem poparcia dla działań rządu i prezydenta. Manifestujący nieśli biało-czerwone flagi i transparenty m.in. z hasłami: "Prezydencie jesteśmy z tobą", "Chcemy dekomunizacji sądów i mediów publicznych", "Smoleńsk - wszystko zgodnie z procedurą. Demontaż Polski - zgodnie z polityką PO i PSL". Według szacunków stołecznego Ratusza, w marszu wzięło udział 15 tysięcy osób, a według rzecznika Komendy Stołecznej Policji asp. szt. Mariusza Mrozka uczestników było 40-45 tys.
Uczestnicy manifestacji, z którymi rozmawiał dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski, przekonywali, że w kraju konieczne są radykalne zmiany, na które rząd i prezydent dostali w wyborach zgodę, a Trybunał Konstytucyjny - wokół którego toczy się ostatnio ostry spór - mógłby je blokować. Jeżeli jakiekolwiek zmiany miałyby nastąpić, a Trybunał miałby być narzędziem do blokowania tych zmian, to coś jest nie tak, bo na starcie wszystko byłoby przegrane - podkreślał uczestnik marszu.
Również politycy PiS podkreślali przed manifestacją, że ma ona być m.in. wyrazem poparcia dla rządu i prezydenta Andrzeja Dudy. Marsz jest wyjątkowy, dlatego że mamy do czynienia z takim festiwalem hipokryzji, oskarżeń. Jest odpowiedzią na potrzebę wyborców, którzy czują się wręcz maltretowani przekazem medialnym, narracją, że rzekomo demokracja jest zagrożona, że zagrożony jest ład konstytucyjny w naszym państwie, tylko z tego powodu, że na 15 sędziów Trybunału Konstytucyjnego nie będzie 15 ze wskazania PO - stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński. Dodał, że marsz ma także przypominać "prawdziwych, często bezimiennych bohaterów Solidarności".
Na Placu Trzech Krzyży, przed pomnikiem Witosa, przemówienie wygłosił prezes PiS Jarosław Kaczyński. To jest z jednej strony marsz pamięci o tym, co wydarzyło się przed 34 laty, pamięci o stanie wojennym, o tej walce, która wtedy była toczona o polską wolność, ale to jest także marsz dla przyszłości. To jest marsz, który ma być krokiem, jednym, ale ważnym krokiem, w tym kierunku, który obraliśmy i który uzyskał poparcie społeczeństwa - rozpoczął swe wystąpienie były premier. Prezes PiS ocenił, że obecny rok 2015 jest bardzo ważny, prawie tak ważny, jak lata 1980 i 1989. Musimy się zmobilizować, bo inaczej nie zdołamy odnieść zwycięstwa. Mówimy: damy radę" - podkreślił. "Damy radę! Damy radę! - skandował tłum zgromadzony na Placu Trzech Krzyży.
Po wystąpieniu Kaczyńskiego uczestnicy manifestacji mieli wyruszyć w kierunku Belwederu, ale organizatorzy zdecydowali się na zmianę planów - manifestanci przejdą przed siedzibę Trybunału Konstytucyjnego przy al. Szucha.
Przed godz. 15 marsz dotarł przed siedzibę TK w al. Szucha. Tam Jarosław Kaczyński zabrał głos po raz drugi. Podkreślał, że w Polsce trwa wielki spór. Ci, którzy byli tutaj wczoraj i inni, mówią, że chodzi o wypełnianie przez TK jego przewidzianej przez prawo roli. To szanowni państwo, żart - ocenił. Wyraził pogląd, że sędziowie TK i jego prezes Andrzej Rzepliński najpierw brali udział w przygotowaniu nowej ustawy o Trybunale, a później musieli powiedzieć o niej, że "złamała konstytucję". "Hańba!" - skomentował tłum.
Rządzącej przez dwie ostatnie kadencje PO Kaczyński zarzucił, że "nie wykonała prawie 50 orzeczeń TK", które ogłaszała "często po wielu tygodniach". A dzisiaj płaczą nad niewielkim opóźnieniem, 7 czy 8 dni roboczych. To jest, szanowni państwo, zalew nieprawdopodobnej hipokryzji - mówił Kaczyński. Zapewnił, że PiS chce "dobrego Trybunału Konstytucyjnego, takiego który będzie rzeczywiście strzegł konstytucji". Odniósł się też do hasła sobotniego marszu - "obrony demokracji". Jest jak w 2006 i 2007 roku: opozycja działa bez żadnych ograniczeń, atakuje rząd, obraża prezydenta, większość mediów atakuje. Odbywają się spokojnie demonstracje, tak jak choćby ta wczorajsza. Czy to jest demokracja, czy to jest dyktatura? - pytał szef PiS. Oni próbują wmówić ludziom, że w środku gorącego lata jest mróz, jest ostra zima. I są tacy ludzie, którzy jak coś usłyszą w telewizji, to są gotowi w to uwierzyć, są gotowi wyjść na dwór, ubrać się w kożuch i jeszcze mówić, że im zimno. Ale to nie są ludzie, którzy mają sprawne głowy, to nie są ludzie, którzy sprawnie myślą - zauważył.
Według Jarosława Kaczyńskiego, ludzie myślący przyszli na niedzielny marsz PiS. Polityk zapewniał, że w Polsce nie ma dziś zagrożenia demokracji. Wyraził pogląd, że demokracja zagrożona była w czasach rządów PO. To wtedy wysyłano ABW, żeby likwidować strony internetowe krytykujące prezydenta, to wtedy próbowano nie dopuścić do publikacji książek, wysyłano kontrole na najstarszą polską uczelnię z powodu pracy magisterskiej, to wtedy wysyłano zwarte oddziały policji, żeby likwidowały napisy, które godziły w pana premiera Tuska. To wtedy nie dopuszczano ludzi o krytycznych wobec władzy poglądach do sal na uczelniach, do sal miejskich" - wyliczał. To wtedy mieliśmy do czynienia z atakami na dziennikarzy, to wtedy głoszono, że opozycja nie ma prawa wygrać wyborów i że musi być - jak to oni mówili - anihilowana, czyli zniszczona - dodał.
Zdaniem Kaczyńskiego, obecna opozycja chce zablokować szykowaną przez PiS "wielką przebudowę Polski", tak by była sprawiedliwa i solidarna. Prezes PiS przekonywał, że partie opozycyjne i sędziowie TK nie chcą dopuścić, by Polacy otrzymali 500-złotowy dodatek na dzieci, podwyżkę płac, by przywrócony został poprzedni wiek emerytalny oraz przyznane darmowe leki dla seniorów po 75. roku życia. Oni nie chcą dopuścić do tego, żebyśmy rozpędzili tę bandę kolesiów, która się dzisiaj rozsiadła w administracji i oni chcą nie dopuścić do naprawy wymiaru sprawiedliwości, do naprawy instytucji, która jest szczególnie krytycznie oceniana przez społeczeństwo, mimo że media ją bardzo mocno popierają - tłumaczył.
To tam rozpoczął się wczoraj marsz zorganizowany przez Komitet Obrony Demokracji w proteście przeciwko zmianom, jakie w Trybunale Konstytucyjnym wprowadza PiS. Manifestacja odbyła się pod hasłem: "Obywatele dla demokracji". Jej uczestnicy przeszli sprzed siedziby TK przed Sejm, a następnie przed Pałac Prezydencki. Według danych stołecznej policji, w marszu wzięło udział około 20 tysięcy ludzi.
(edbie)