„To nie jest tak, że wojsko nie ma amunicji. Chodzi o to, żeby ustanowić krajowe zdolności do jej masowej produkcji, bo nie są to ilości uznawane za wystarczające” – tak w Radiu RMF24 Damian Ratka z portalu Defence24 skomentował wypowiedź Władysława Kosiniaka-Kamysza w Porannej rozmowie w RMF FM. Gość Tomasza Weryńskiego wytłumaczył planowane działania w kwestii produkcji broni oraz dronów.

Damian Ratka odniósł się do wypowiedzi wicepremiera, szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza dotyczącej m.in. sprawy inwestycji w polską armię. Według niego dzisiaj mamy trzecią armię w Unii Europejskiej.

Gość Radia RMF24 wyjaśnił, czemu minister obrony narodowej nie mógł wprost udzielić odpowiedzi na temat posiadanej amunicji, która jest podobno naszą słabością. Zakupy amunicji, czyli konkretne typy oraz ich liczba, są objęte ścisłą tajemnicą. Podejrzewam, że też nie ma on takiej wiedzy i nie musi jej mieć, żeby dokładnie wiedzieć, ile tej amunicji jest - powiedział redaktor.

Problematyczne jest natomiast zbyt wolne nabycie zdolności do produkcji amunicji w kraju, która jest nadal niewystarczająca. Niemniej podejmowane są działania ku poprawie sytuacji, jednak one również wymagają czasu.

W trakcie kadencji poprzedniego rządu rozważano wprowadzenie Narodowego Programu Amunicji. Chociaż nie został planowo zaimplementowany, to według Ratki nie zrezygnowano z niego kompletnie. To nie jest tak, że wojsko nie ma amunicji. Tutaj bardziej chodzi o to, żeby ustanowić krajowe zdolności do jej masowej produkcji, bo nie są to ilości uznawane za wystarczające - tłumaczył ekspert.

Kosiniak-Kamysz zapowiadał podpisanie umowy ze Słowacją w sprawie produkcji amunicji w poniedziałek, 24 lutego. To jest naturalny kierunek. Już wcześniej kupowaliśmy zarówno amunicję, jak i również licencje na amunicję artyleryjskie z Czech i Słowacji. Są oni jednymi z największych producentów amunicji w Europie - powiedział redaktor.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Wśród innych kierunków, ekspert wskazał m.in. kraje nordyckie, Indie oraz Stany Zjednoczone oraz Turcję, będącą jednym z potentatów tworzenia zautomatyzowanych linii produkcji amunicji artyleryjskich. Jeden licencjodawca czy też kooperant zagraniczny może nie być wystarczający - podkreślił Ratka.

Ważna jest także kwestia widocznego zużycia amunicji artyleryjskiej na Ukrainie. Stąd bierze się duże zapotrzebowanie, żeby magazyny były zapełnione i by jednocześnie ustanowić krajowe zdolności produkcyjne. Szczególnie istotne może się to okazać w sytuacji ewentualnego konfliktu zbrojnego.

W kontekście umowy ze Słowacją pewne wątpliwości budzą rosyjskie sympatie słowackiego rządu. Jednak ekspert uważa, że należy w tym przypadku oddzielić biznes od polityki. Jego zdaniem istotne będzie również, które części dokładnie byłyby nabyte, dlatego tym bardziej warto podjąć w tym temacie dialog, w którym również mogliby chcieć się wypowiedzieć Czesi.

Kwestia dronów

Wicepremier mówił też, że w tym roku priorytetem są dla nas drony, a zapotrzebowanie na nie liczone jest w milionach. Dokładniej musimy mieć zdolności do masowej produkcji, żeby w sytuacji najmocniejszego zagrożenia móc ją uruchomić.

Według Ratki temat dronów jest często poruszany w kontekście ich użycia na Ukrainie, jednak statystyki stamtąd nie są dobrze znane. Pewne wnioski już się pojawiają, np. żeby w ogóle trafić w jeden cel, potrzeba średnio około 4-5 dronów, a trafienie nie oznacza eliminacji tego celu - mówił redaktor.

Myślę, że tutaj za duży nacisk kładziony jest na zakup tych dronów. Oczywiście one są przydatne w pewnym zakresie, ale ja bym przede wszystkim skupił się na metodach ich zwalczania i ochrony sił własnych przed tymi dronami - zauważył ekspert.

Nie możemy się za bardzo sugerować Ukrainą, bo nie powinniśmy w ogóle walczyć tak jak Ukraina. Mamy tam do czynienia z wojną pozycyjną i jednocześnie na wyczerpanie. My nie możemy sobie pozwolić na taką wojnę, bo to jest niepotrzebne tracenie ludzi, niepotrzebne tracenie sprzętu. Już nie mówię nawet o zniszczeniach infrastruktury - powiedział Ratka.

Sugerował też, że w przypadku konfliktu zbrojnego pożądana byłaby inna taktyka - przede wszystkim powinniśmy dążyć do wojny manewrowej, ponieważ prowadzona odpowiednio, minimalizuje nasze straty, a maksymalizuje straty przeciwnika - mówił ekspert.

Gotowość Europy do stabilizacji Ukrainy

Redaktor zgodził się z decyzją polskich władz o tym, by nie wysyłać polskich żołnierzy z misją stabilizacyjną na Ukrainę. Nie jesteśmy z merytorycznego punktu widzenia przygotowani. Przekazaliśmy dużą liczbę sprzętu wojskowego Ukrainie jako pomoc wojskową i teraz jesteśmy w takim okresie przejściowym, gdzie nowy sprzęt dopiero do nas dociera, żołnierze się szkolą i zgrywają - wyjaśnił Ratka.

Drugą kwestią jest gotowość Europy do takich działań. Gdy patrzę na to, jak wygląda produkcja sprzętu przez europejskie firmy, jakie są koszty jego zakupu i terminy dostaw, to w mojej ocenie Europa jest całkowicie nieprzygotowana na tego typu operacje - skomentował redaktor.

Musimy pomyśleć o tym, czy my w ogóle jesteśmy gotowi do jakichś poważniejszych operacji, za wyjątkiem obronnych. Mam wątpliwości, czy Europa bez Stanów Zjednoczonych, poradziłaby sobie w obronie - powiedział Damian Ratka z portalu Defence24.pl

Opracowanie: Natasza Pankratjew

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.