Amerykańskie i brytyjskie samoloty wojskowe zbombardowały iracką ruchomą stację radarową w południowej strefie zakazu lotów w Al Amarah. Jak podało Centralne Dowództwo sił Stanów Zjednoczonych, stacja ta była używana do kierowania rakietami ziemia-powietrze, które mogły zagrozić maszynom alianckim patrolującym strefę.
W amerykańskim oświadczeniu podkreślono, że zniszczenie stacji radarowej było działaniem w obronie własnej.
W ostatnim czasie niemal codziennie dochodzi do swoistej zabawy w kotka i myszkę - wojska Saddama Husajna namierzają i ostrzeliwują amerykańskie i brytyjskie samoloty w południowym oraz północnym Iraku, a w odpowiedzi alianci bombardują irackie systemy obrony przeciwlotniczej.
Brytyjskie i amerykańskie samoloty patrolują strefy zakazu lotów na południu i północy Iraku. Stref, stworzonych przez Zachód po wojnie w Zatoce Perskiej w 1991 roku, Bagdad nie uznaje.
Zdaniem Waszyngtonu, ciągłe atakowanie przez iracką obronę brytyjskich i amerykańskich samolotów, patrolujących strefy zakazu lotów, stanowi naruszenie najnowszej rezolucji ONZ dotyczącej likwidacji broni masowego rażenia w Iraku. Amerykanie powołują się na zapis rezolucji, który głosi, że Irak nie ma prawa występować przeciw jakiemukolwiek członkowi Organizacji Narodów Zjednoczonych.
Rezolucja numer 1441 zaznacza, że jeśli Bagdad złamie jej postanowienia, to stanie w obliczu „poważnych konsekwencji”. W rozumieniu Stanów Zjednoczonych oznacza to po prostu wojnę.
Pojawia się też coraz więcej głosów, ze wojny z państwem Saddama Husajna nie da się uniknąć. Dzisiaj wypowiadała się na ten temat był amerykańska sekretarz stanu Madeleine Albright.
19:15