"Finał musi być szczęśliwy. Nie wyobrażamy sobie innego rozwiązania" - mówią radni Lublina, którzy zapowiadają rozwiązanie problemu przed jakim stanęli niewidomi na ulicy Głowackiego. Jest szansa, że ogrodzenie, które zrujnowało ich życie, zostanie zamienione na furtkę lub całkowicie zniknie. W poniedziałek odbędzie się spotkanie z władzami Spółdzielni Niewidomych, które zagrodziły chodnik - najkrótszą dla niewidomych drogę do najbliższego sklepu spożywczego.

Sprawa dla pełnosprawnych może wydawać się błaha. Dla niewidomych jest natomiast prawdziwym dramatem. Chodzimy na pamięć, co do centymetra. Nowej trasy trzeba się nauczyć. Samodzielnie nie da się tego zrobić. Tego trzeba się uczyć latami - to tylko niektóre głosy rozmówców naszego reportera Krzysztofa Kota. Najbardziej mieszkających w okolicy poszkodowanych bulwersuje fakt, że zgotowała im to Spółdzielnia Niewidomych. Ta sama, w której większość starszych ludzi niegdyś pracowała. To ze względu na spółdzielnię od końca lat 50. właśnie tam niewidomi dostawali mieszkania. W okresie świetności zatrudniała nawet tysiąc osób. Wciąż pracuje w niej około 200.

Jak mamy chodzić po trawie, wzdłuż ogrodzenia? Ja tracę orientację. Jest nierówno, może być ślisko. Mam prawie 80 lat - mówi jedna z pań. Dla zdrowego to nie problem. Ja tak się tym przejmuję, że nie mogę spać po nocach. Jestem zrozpaczona. Pozbawiono mnie możliwości samodzielnego funkcjonowania. Nie jestem w stanie pójść do sklepu, a przez kilkadziesiąt lat robiłem to sam - dodaje starszy mężczyzna.

Sklepowe okazują serce

Niewidomym, którzy nie mogą zrobić podstawowych zakupów, pomagają pracownice sklepu. Daliśmy numer telefonu i jak niewidomi dzwonią, to po prostu niesiemy im zakupy do domu - oczywiście za darmo. Jak można nie pomóc skoro dzwoniła pani i mówi: "Nie mam chleba, nie mam jak kupić chleba, nie ma mi kto pomóc" - opowiada pracownica sklepu. Jak jesteśmy we dwie razem z szefową między godziną 10 a 13 to z dobrego serca pomagamy. Jest nam tak żal tych ludzi, którzy przeżywają tragedię, że trudno to opisać. Znamy się od lat. Z potrzeby serca pomagamy - dodaje.

Okazuje się, że ogrodzenie, które blokuje przejście chodnikiem, stanęło wbrew urzędowi miasta. Dyrektor Wydziału Architektury i Budownictwa Mirosław Hagemejer potwierdza, że do zgłoszenia budowy ogrodzenia przez Spółdzielnię Niewidomych urząd wniósł zastrzeżenia. Przede wszystkim z powodu zamknięcia głównego ciągu pieszego na ulicy Głowackiego. Co prawda spółdzielnia złożyła odwołanie do wojewody, ale ogrodzenie stanęło wbrew sprzeciwowi. Zgodnie z procedurą - powinni się wstrzymać do rozpatrzenia odwołania - dodaje dyrektor. A tu najwyraźniej zadziałano metodą faktów dokonanych. Nie czekając na rozstrzygnięcia - zauważa.

Będzie rozwiązanie problemu

Finał musi być szczęśliwy. Nie wyobrażamy sobie innego rozwiązania - mówią miejscy radni, którzy interweniują w sprawie ogrodzenia. Jest wiele możliwości, np. furtka, kładka. To tylko kwestia porozmawiania i dobrej woli - zaznacza radny Piotr Dreher. Sprawa jest bulwersująca. Pierwszy raz w życiu z czymś takim się stykam - dodaje radny Marcin Nowak.

W poniedziałek o godz. 17 odbędzie się spotkanie z prezesem spółdzielni, przedstawicielami straży miejskiej, policji, pogotowia i straży pożarnej oraz oczywiście również niewidomych z prezesem spółdzielni. W rozmowie z nami padła deklaracja chęci rozwiązania problemu - mówią radni.

Prezes Spółdzielni Niewidomych niestety nie odpowiedział na telefony od reportera RMF FM.

(MRod)