Koszty przyszłorocznego szczytu NATO w Warszawie są szacowane na ponad 155 mln zł – powiedział wicepremier, minister obrony Tomasz Siemoniak. We wtorek szef MON przedstawi Radzie Ministrów informację o przygotowaniach do szczytu.
Koszty szczytu szacujemy na 155,8 mln zł, wszystkie przygotowania przebiegają zgodnie z harmonogramem - powiedział Siemoniak, który stoi na czele powołanego wiosną międzyresortowego zespołu przygotowawczego.
Szczyt ma się odbyć w dniach 8-9 lipca na Stadionie Narodowym, obiad dla przywódców państw i rządów zostanie wydany w tej samej sali w obecnym Pałacu Prezydenckim, w której w 1955 roku podpisano Układ Warszawski, co zapowiadał na ubiegłorocznym szczycie NATO w Walii prezydent Bronisław Komorowski. Spodziewamy się ok. 2,5 tys. delegatów, 1500 dziennikarzy i około 500 ekspertów, przybędzie 65 przedstawicieli państw i organizacji na szczeblu prezydenta, premiera lub sekretarza generalnego ONZ; będą im towarzyszyć szefowie MSZ-ów, ministrowie obrony, szefowie sztabów generalnych państw członkowskich i partnerskich - wyliczał Siemoniak. Głównym organizatorem jest Kwatera Główna NATO, Polska jest krajem - gospodarzem, wszystko, co się dzieje, jest efektem uzgodnień z sekretarzem generalnym.
We wrześniu w MSZ powstało specjalne biuro ds. przygotowań szczytu; dyrektor biura jest przewodniczącym międzyresortowej grupy roboczej wdrażającej decyzje międzyresortowego zespołu.
Wicepremier zaznaczył, że "znacznie ważniejszą kwestią" niż sprawy organizacyjne są przygotowania polityczne. Zależy nam, żeby w Warszawie zapadły ważne decyzje, związane z przyszłością NATO, zagwarantowaniem trwałej obecności sojuszu na wschodzie Europy; żeby w Warszawie odbyła się dyskusja na temat wdrożenia postanowień szczytu walijskiego, żeby najważniejsze ich elementy obowiązywały już do lipca przyszłego roku - powiedział Siemoniak.
Przypomniał, że w czerwcu przedstawił sekretarzowi generalnemu NATO Jensowi Stoltenbergowi propozycję określaną jako "warszawska agenda adaptacji", a sekretarz ją zaaprobował i przyjął jako swoje. Chodzi o zwiększenie obecności wojsk NATO na wschodniej flance i instytucjonalizację tej obecności oraz dalsze inwestycje w infrastrukturę służącą przyjęciu sił wsparcia, optymalizację struktur dowodzenia sojuszu, zobowiązanie do rozwoju ciężkich sił potrzebnych do operacji obronnych i wypełnienie walijskiego zobowiązania do przeznaczania co najmniej 2 proc. PKB na obronność. Polska swoje zobowiązanie wypełniła, mamy ustawę i projekt budżetu na rok 2016 - przypomniał.
Chodzi ponadto, by sojusz stał się "organizacją 360 stopni" - dostrzegał zagrożenia ze wszystkich kierunków i wszystkie traktował jednakowo poważnie. Wicepremier przypomniał także, że w grudniu ministrowie obrony państw NATO będą rozmawiać o kolejnym rozszerzeniu sojuszu. "Powinna zapaść decyzja, czy będzie otwarcie na Czarnogórę. To się waży, Polska popiera rozszerzenie NATO o ten kraj, ale tu potrzeba zgody wszystkich państw członkowskich". Jak dodał szef MON ważnym elementem dyskusji o szczycie są kwestie związane z inicjatywą sił połączonych - by po intensywnej operacji w Afganistanie, znaleźć mechanizmy, które zagwarantują utrzymanie poziomu wspólnych działań także przy okazji ćwiczeń, takich jak Steadfast Jazz w roku 2013 czy trwające obecnie m.in. w Hiszpanii i Portugalii i we Włoszech ćwiczenie Trident Juncture - największe od lat ćwiczenie NATO z udziałem 30 tys. żołnierzy, w tym ponad 600 z Polski.
Zdaniem Siemoniaka sytuacja po wyborach nie wpłynie znacząco na przygotowania do szczytu. Oczywiście nowy rząd będzie dokonywał różnych korekt, ale prace są tak zaawansowane jeśli chodzi o organizację - i zaakceptowane przez sekretarza generalnego, że nie sądzę, by w zasadniczych kwestiach organizacyjnych coś miało się zmienić - powiedział, podkreślając, że to kwestie czysto merytoryczne. Minister zwrócił uwagę, że w ostatnim posiedzeniu zespołu uczestniczyli przedstawiciele prezydenta i nie wnosili żadnych uwag. Jeśli chodzi o przygotowania polityczne - obecny rząd i prezydent szli i idą w tę samą stronę - podkreślił.