Zarzut wykorzystania niejawnej informacji postawiła prokuratura studentowi Politechniki Warszawskiej, który przekazał tygodnikowi „Nie” dyski z MSZ. Grozi mu do 5 lat więzienia. Dziś okaże się, czy Mateusz K. zostanie aresztowany.
Student odkupił dyski (10 zł za sztukę) od pracownika technicznego resortu. Jemu na razie nie przedstawiono zarzutów.
Zdaniem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego na dyskach znajdowały się informacje niejawne, ale nie ściśle tajne. Szef ABW uważa, że pracownik resortu był przekonany, iż na dyskach nie ma żadnych danych, a ich kradzież nie miała motywów wywiadowczych.
Jak powiedział gość popołudniowych "Faktów" Krzysztof Kozłowski, krążąca po Warszawie informacja o dyskach nie skłoniła służb specjalnych do zainteresowania się sprawą: Tutaj jest jakieś niedołęstwo, niedowład, jak gdyby nikomu nie zależało na tym, żeby chronić MSZ i jego szefa Cimoszewicza.
Włodzimierz Cimoszewicz przyznał przed sejmową komisją spraw zagranicznych, że pracownicy MSZ, łamiąc prawo, świadomie zapisywali na swoich komputerach informacje niejawne. Zaznaczył jednak, że na dyskach nie znajdowały się informacje związane z naszą przynależnością do organizacji międzynarodowych – NATO i Unii Europejskiej. Te – jak dodał - poddawane są szczególnym procedurom.
Szef MSZ przyznał także, że to wydarzenie wyrządziło szkodę politycznym interesom naszego kraju i z pewności nie ułatwi działań polskiej dyplomacji.
ABW już 2 lata temu ujawniła w Ministerstwie Spraw Zagranicznych zaniedbania w zabezpieczaniu informacji niejawnych, ale co dziwne, tamta kontrola nie wykryła tego, co wypłynęło teraz...