Do protestujących górników z Kazimierza-Juliusza w Sosnowcu zjechał wojewoda śląski. Protest górników z tego zakładu trwa już drugą dobę. Pod ziemią wciąż jest 154 górników. Reporter RMF FM, który rano rozmawiał z protestującymi, usłyszał, że wyjadą na powierzchnię dopiero, gdy osiągną swój cel.
Jesteśmy gotowi na długi protest - mówili naszemu reporterowi protestujący górnicy. 500 metrów pod ziemię zjechał do nich Marcin Buczek. Jak usłyszał od protestujących, bronią tak mocno tej kopalni, bo to ona ich żywi. Stąd ich determinacja. Kiedy mówili o rodzinach niektórym łamał się głos. Chciałbym przede wszystkim w końcu kupić córce książki do szkoły, ponieważ pani straszy ją, że po prostu dostanie jedynkę, jak nie będzie miała książki do szkoły, a ja nie mam w tej chwili z czego kupić. Chciałbym pracować i nie mam ochoty tutaj siedzieć, ale tu zostaję. Wyjedziemy, jeśli osiągniemy swój cel - mówił jeden z protestujących.
Górnicy, którzy przyszli na poranną zmianę, powiedzieli reporterce RMF FM, że wspierają tych, którzy są na dole. Organizują też pomoc dla protestujących kolegów i dla ich rodzin. Kto może, przynosi koce czy jedzenie dla potrzebujących. Część tych rzeczy leży w tej chwili w holu głównym kopalni. Panuje tu atmosfera wyczekiwania. Wszyscy zastanawiają się, co ten kolejny dzień protestu przyniesie.
Żony górników pojechały też do katowickiego Holdingu Węglowego, żeby bezpośrednio zapytać prezesa, kiedy ich mężowie dostaną wypłaty. Po spotkaniu z zarządem Katowickiego Holdingu Węglowego kobiety powiedziały naszej reporterce, że są rozczarowane. Panie pojechały do siedziby spółki z wieloma pytaniami, między innymi z pytaniem o zaległe sierpniowe wypłaty. Usłyszały, że złożony został w sądzie kolejny wniosek o odblokowanie kont, z których mogłyby zostać przelane pieniądze dla górników. Decyzji jeszcze nie ma. Atmosfera na spotkaniu była bardzo gorąca. Było mnóstwo emocji. Panie pytały wprost: jak to możliwe, że jeszcze kilka miesięcy temu kopalnia miała niewielki dług, a teraz sięga on stu milionów złotych. Prezes holdingu dał do zrozumienia jedynie, że kopalnią źle zarządzano. Podkreślił, że nie ma szans na przedłużenie jej żywotności, ale praca dla załogi jest w innych zakładach. Według prezesa Katowickiego Holdingu Węglowego Romana Łoja nie ma pewności, czy górnicy z kopalni Kazimierz Juliusz w najbliższych dniach dostaną swoje zaległe sierpniowe wypłaty. Kilkakrotnie było już tak, że kiedy jeden komornik odblokowywał konta kopalni, drugi natychmiast je zajmował.
Wczoraj z wojewodą Piotrem Litwą spotkały się żony górników i pracownice kopalni. Na spotkaniu nie zapadły żadne decydujące rozstrzygnięcia. Kobiety przyznały, ze jest szansa na rozwiązanie niektórych problemów. Jest nadzieja odnośnie mieszkań, jest nadzieja odnośnie zaległych wypłat, ale o nadziei na przedłużenie żywotności kopalni to nie ma raczej mowy - mówiła pracownica kopalni. Żona jednego z górników dodała, że wszyscy czekają na wtorkowe rozmowy z udziałem przedstawiciela ministerstwa gospodarki. Teraz zależy od naszych mężów, czy będą dalej pod ziemią czy nie. Raczej zostaną do wtorku - przyznała.
Podziemny protest trwa od środy. Kazimierz-Juliusz to spółka zależna Katowickiego Holdingu Węglowego i ostatnia czynna kopalnia węgla kamiennego w Zagłębiu Dąbrowskim. Ma zakończyć wydobycie na przełomie września i października.
Protestujący górnicy domagają się m.in. wypłaty zaległych wynagrodzeń, przedłużenia żywotności kopalni, wykupu mieszkań zakładowych oraz - po całkowitym wyczerpaniu węgla i zakończeniu działania kopalni - przejścia do innych kopalń na dotychczasowych warunkach.
Jak poinformował wczoraj rzecznik sosnowieckiej kopalni Artur Krawiec, udało się pozyskać środki na ten cel, ale trzeba jeszcze wynegocjować z komornikami, aby odblokowali konto, by można było przelać pieniądze na konta pracowników. Dodał, że sprawa dotyczy sierpniowych pensji, gdyż dotąd zostało przekazane 50 proc. wypłat.
Na najbliższy wtorek wojewoda zapowiedział w Katowicach kolejne spotkanie ze stroną społeczną, poświęcone problemowi kopalni Kazimierz-Juliusz. Ma wziąć w nim udział - zgodnie z zapewnieniem premier Kopacz - wiceminister gospodarki.
Wczoraj w Sejmie wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz poinformował, że resort gospodarki zwrócił się do rady nadzorczej Katowickiego Holdingu Węglowego o przeanalizowanie "alternatywnych możliwości wygaszania pracy" kopalni Kazimierz-Juliusz. Zasygnalizował, że może chodzić o rozwiązanie z wykorzystaniem Spółki Restrukturyzacji Kopalń.
Zarząd KHW deklarował wcześniej, że wszyscy pracownicy kopalni - ok. tysiąca osób - znajdą zatrudnienie w innych zakładach holdingu. Pierwotnie kopalnia miała działać dłużej, przyspieszenie jej likwidacji zarząd holdingu tłumaczy wyczerpaniem dostępnych złóż oraz narastaniem problemów związanych z opłacalnością i bezpieczeństwem tzw. resztkowego wydobycia.
Aby nie pogłębiać strat zdecydowano, że zamknięcie nastąpi z końcem września 2014 r. Miesięcznie do działalności operacyjnej kopalni trzeba dokładać 2-3 mln zł, a większość środków zajmują komornicy. Łączne zobowiązania kopalni z tytułu wszystkich świadczeń publiczno-prawnych i cywilno-prawnych to prawie 100 mln zł.
(mpw)