W południe rosyjscy ministrowie musieli opuścić swoje biura. Anonimowy mężczyzna poinformował przez telefon, że podłożył bombę w siedzibie rządu w Moskwie.

Anonimowy telefon z ostrzeżeniem policja otrzymała o godzinie 10.06 czasu polskiego. Informator twierdził, że podłożona bomba wybuchnie o godzinie 13.00. Ładunku nie odnaleziono, jednak po upływie podanego terminu nic się nie stało.

Telefon zadzwonił w momencie, gdy premier Michaił Kasjanow przewodniczył w swoim gabinecie obradom jednej z komisji rządowych. Premier zachował zimną krew - stwierdził, że do wybuchu jest jeszcze bardzo dużo czasu i nie ma zamiaru opuścić swojego gabinetu, a komisja może spokojnie zakończyć pracę. Wicepremierzy sami mieli zadecydować, czy opuszczą budynek. Według wiceszefa biura rządu Aleksieja Wolina, pracownicy otrzymali polecenie, aby nie wracali już w piątek do pracy.

Posłuchaj relacji korespondenta radia RMF FM Andrzeja Zauchy:

Rosja przeżywa plagę fałszywych alarmów bombowych i telefonicznych terrorystów. Niemal codzienne ewakuowane są dworce kolejowe, szpitale i inne ważne budynki użyteczności publicznej w samym centrum Moskwy.

Siedziba rządu mieści się w ogromnym, białym budynku w centrum rosyjskiej stolicy. Do 1993 roku był on siedzibą parlamentu. Znany jest głównie z walk i artyleryjskiego ostrzału w październiku 1993 roku. Obecnie jest jednym z lepiej

strzeżonych gmachów w Rosji.

13:40