Przystąpienie NATO do międzynarodowej koalicji przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu (IS) może prowadzić do zaangażowania bojowego i zniechęcania państw arabskich do udziału w koalicji - ocenił w czwartek analityk ds. bezpieczeństwa międzynarodowego z PISM Wojciech Lorenz.
W czwartek w Brukseli sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg poinformował, że Sojusz Północnoatlantycki przystąpi do międzynarodowej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu (IS). Zastrzegł, że nie oznacza to zaangażowania się w walkę.
Stoltenberg ogłosił decyzję, którą dzień wcześniej uzgodnili ambasadorowie państw NATO, na kilka godzin przed spotkaniem przywódców państw sojuszniczych. Jak podkreślił, ruch ten jest "wyraźnym sygnałem jedności w walce z terroryzmem". NATO miało dotąd status obserwatora międzynarodowej koalicji do walki z IS w Syrii i Iraku.
W ocenie Lorenza, analityka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, przystąpienie do koalicji rodzi pewne zagrożenia. Jedno z nich wynika z tego, że sojusz nie ma najlepszego wizerunku w tamtej części świata i formalne zaangażowanie NATO, zwiększenie swojej roli, może się wiązać z tym, że państwom arabskim będzie politycznie trudniej uczestniczyć tej koalicji - powiedział Lorenz. Przewiduje, że w konsekwencji "w taki pełzający sposób" koalicja ta stanie się koalicją tylko państw zachodnich.
Drugie zagrożenie to jest to, które można wywnioskować z zaangażowania natowskiego w Afganistanie (...): że krok po kroku, mimo zapewnień sekretarza NATO, będzie rosło zaangażowanie bojowe i będą pojawiać się takie same pytania, które pojawiały się podczas misji afgańskiej, czyli: czy NATO wygrywa, czy NATO przegrywa - powiedział Lorenz. Według niego, może to prowadzić "do długoterminowego uwikłania w tamtym regionie".