W całym kraju po tym, jak aktorka Angelina Jolie oświadczyła, że poddała się profilaktycznej mastektomii, coraz więcej Polek chce przebadać się na obecność genu BRCA1. To ten gen zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi. Niestety, limity w wielu placówkach już się skończyły.

Efekt Angeliny Jolie odczuwają poradnie genetyczne w całym kraju. Zapisujemy na terminy w listopadzie - usłyszała w Świętokrzyskim Centrum Onkologii w Kielcach reporterka RMF FM.

W Wielkopolskim Centrum Onkologii w Poznaniu wolne terminy są na październik.

O dostępność badań panie pytają też w Dolnośląskim Centrum Onkologii we Wrocławiu. Przedtem wysyłaliśmy do pacjentek zaproszenia na takie badania i mogliśmy liczyć na skorzystanie z nich przez zainteresowane osoby bądź nie. W tej chwili pacjentki zgłaszają się same, by takie badania wykonać - mówi rzecznik prasowy wrocławskiego ośrodka Maciej Kozioł. Dodaje, że DCO obecnie takich badań niestety nie przeprowadza. Można je zrobić w Szpitalu Klinicznym nr 1. Tu terminy nie są odległe. Mogę zapisać panią na 10 lipca - usłyszała reporterka RMF FM w rejestracji.

Zapisów nie prowadzi natomiast Wojewódzkie Centrum Onkologii w Gdańsku. W czerwcu kończy nam się kontrakt dla poradni genetycznej, nowego nie dostaliśmy, będziemy się odwoływać - wyjaśnia sekretariat ośrodka.

Efekt Jolie zadziałał też na Opolszczyźnie. Dr Marek Szwiec, który kieruje poradnią genetyczną mówi, że pań, które chciałyby przebadać się właśnie pod wpływem wyznania aktorki jest miesięcznie około 10.

W związku z większą liczbą pacjentek Centrum Onkologii w Gliwicach będzie wnioskowało w NFZ o zwiększenie środków na badania genetyczne.

Jeśli ktoś nie chce czekać w kolejce, może zapłacić. Kosztuje to wraz konsultacją lekarską ponad 300 zł. Lekarze jednak przypominają, że potrzebne jest skierowanie. Ostateczną decyzję, czy pacjentka kwalifikuje się do badania podejmuje lekarz.

Angelina Jolie usunęła obie piersi

"Poddałam się zabiegowi profilaktycznego usunięcia obu piersi" - ujawniła w połowie maja na łamach "New York Times" aktorka Angelina Jolie. Jak wyjaśniła, ma wadliwą mutację genu, która w jej przypadku zwiększyła ryzyko zachorowania na raka piersi o 87 procent, a na raka jajników - o 50 procent.

Jolie poinformowała o operacji w tekście "My Medical Choice". Moja matka walczyła z rakiem przez niemal dekadę i zmarła w wieku 56 lat. Wytrwała wystarczająco długo, by poznać pierwsze ze swoich wnuków i wziąć je w ramiona. Ale inne moje dzieci nigdy nie będą miały szansy, by ją poznać i przekonać się, jak kochającym i łaskawym człowiekiem była - rozpoczyna Jolie swój artykuł.

Próbowałam wyjaśnić moim dzieciom chorobę, która nam ją zabrała. Pytały, czy to samo może spotkać mnie. Zawsze mówiłam im, żeby się nie martwiły, ale prawda jest taka, że mam "uszkodzony" gen, BRCA1, który poważnie zwiększa moje ryzyko zachorowania na raka piersi i jajników - wyjaśnia w tekście aktorka. Moi lekarze oszacowali ryzyko zachorowania przeze mnie na raka piersi na 87 procent, a na raka jajników - na 50 procent - dodaje.

Kiedy dowiedziałam się, jaka jest moja sytuacja, zdecydowałam się działać zapobiegawczo i zminimalizować ryzyko tak, jak to tylko możliwe. Postanowiłam poddać się profilaktycznie obustronnej mastektomii. Zaczęłam od piersi, bo w moim przypadku ryzyko raka piersi jest większe niż raka jajników - wyjaśnia.

Piszę o tym, bo mam nadzieję, że inne kobiety będą mogły skorzystać z mojego doświadczenia. "Rak" jest wciąż słowem, które wtłacza w ludzkie serca strach, powodując głębokie uczucie bezsilności. Ale obecnie jest możliwe, by dzięki testom krwi stwierdzić, czy jesteś podatna na raka piersi i jajników, i podjąć działanie - podkreśla aktorka.

(j.)