Niemiecki turysta przez całą noc schodził niemal spod szczytu Rysów ze złamaną nogą. Uraz był tak poważny, że kość przebiła skórę i buta. Turysta wędrował samotnie, bez telefonu i nikogo nie poinformował, gdzie się wybiera. W czwartek rano toprowcy odnaleźli go koło schroniska nad Morskim Okiem.
Dwudziestopięciolatek nie potrafił dokładnie powiedzieć, gdzie doszło do wypadku. Z opisu wynika jednak, że było to już nad Bulą pod Rysami, czyli powyżej 2000 m n.p.m. Turysta próbował wzywać pomoc, ale szybko zorientował się, że nie ma nikogo w pobliżu i nikt go nie usłyszy.
Pozostanie na miejscu mogło się skończyć tragicznie, mężczyzna postanowił więc schodzić w kierunku schroniska. Zsuwając się używał dwóch rąk i zdrowej nogi. W ten sposób po kilkunastu godzinach dotarł w czwartek rano do schroniska nad Morskim Okiem. Tam odnaleźli go ratownicy. Toprowcy opatrzyli 25-latka i przekazali do zakopiańskiego szpitala.
Niemiecki turysta przeszedł operację. Lekarze określają jego stan jako dobry. Ratownicy TOPR przyznają, że dokonał nie lada wyczynu. Nie rozumieją jednak, dlaczego wędrował po Tatrach samotnie i bez telefonu. Na dodatek nie poinformował nikogo, dokąd się wybiera, więc nikt go nie szukał.