74 lata temu - 19 stycznia 1945 roku - wobec błyskawicznych postępów wielkiej ofensywy wojsk sowieckich, która w połowie stycznia ruszyła znad Wisły, Dowódca Armii Krajowej gen. Leopold Okulicki "Niedźwiadek" wydał ostatnie rozkazy skierowane do żołnierzy AK. Pisał m.in.: "Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą".

W pierwszym z rozkazów wydanych 19 stycznia 1945 roku gen. Okulicki, analizując ówczesną sytuację, stwierdzał:

"Postępująca szybko ofensywa sowiecka doprowadzić może do zajęcia w krótkim czasie całej Polski przez Armię Czerwoną. Nie jest to jednak zwycięstwo naszej słusznej sprawy, o którą walczymy od 1939 roku. W rzeczywistości, mimo stwarzanych pozorów wolności, oznacza to zmianę jednej okupacji na drugą, bardziej niebezpieczną, bo przeprowadzoną pod przykrywką Tymczasowego Rządu Lubelskiego, bezwolnego narzędzia w rękach sowieckich. (...) Walki z sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim. Obecne zwycięstwo sowieckie nie kończy wojny. Nie wolno nam ani na chwilę tracić wiary, że wojna ta skończyć się może jedynie zwycięstwem słusznej Sprawy, triumfem dobra nad złem, wolności nad niewolnictwem".

Drugi rozkaz wydany 19 stycznia 1945 był tajny i skierowany do komendantów obszarów, okręgów i podokręgów AK. Gen. Okulicki nakazywał w nim:

"W zmienionych warunkach nowej okupacji działalność naszą nastawić musimy na odbudowę niepodległości i ochronę ludności przed zagładą. W tym celu i w tym duchu wykorzystać musimy wszystkie możliwości działania legalnego, starając się opanować wszystkie dziedziny życia Tymczasowego Rządu Lubelskiego (...) AK zostaje rozwiązana. Dowódcy nie ujawniają się. Żołnierzy zwolnić z przysięgi, wypłacić dwumiesięczne pobory i zamelinować. (...) Zachować małe dobrze zakonspirowane sztaby i całą sieć radio. Utrzymać łączność ze mną i działajcie w porozumieniu z aparatem Delegata Rządu".

W ostatnim rozkazie dowódca AK, zwracając się do wszystkich żołnierzy, pisał:

"Żołnierze Armii Krajowej! Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą. W przekonaniu, że rozkaz ten spełnicie, że zostaniecie na zawsze wierni tylko Polsce oraz by Wam ułatwić dalszą pracę - z upoważnienia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej - zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi AK. W imieniu służby dziękuję Wam za dotychczasową ofiarną pracę. Wierzę głęboko, że zwycięży nasza Święta Sprawa, że spotkamy się w prawdziwie wolnej i demokratycznej Polsce. Niech żyje Wolna, Niepodległa, Szczęśliwa Polska!".

Prof. Krzysztof Komorowski we wstępie książki "Armia Krajowa. Dramatyczny epilog" tak oceniał rozkaz z 19 stycznia 1945 roku:

"Wprawdzie oficjalne rozwiązanie AK nie oznaczało końca jej działalności, ale zapobiegło, jak się wydaje, stratom trudnym do przewidzenia. Mimo wszystko nieuchronnie zbliżał się ‘czas tragicznego końca’ Sił Zbrojnych w Kraju. Pacyfikacja podziemia niepodległościowego i ludności cywilnej została uruchomiona siłami kilkudziesięciu tysięcy funkcjonariuszy Wojsk Wewnętrznych NKWD i rodzimego aparatu bezpieczeństwa. W akcjach przeciwko podziemiu zbrojnemu i opozycji współdziałali z NKWD funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, Informacji Wojskowej, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Milicji Obywatelskiej oraz sądownictwa. Aresztowanych akowców poddawano brutalnym przesłuchaniom (filtracjom), pozbawiano mienia osobistego i częstokroć włączano do kolumn jeńców niemieckich. Z tzw. więzień operacyjnych NKWD wywożono ich transportami kolejowymi do obozów pracy i kopalni m.in. na Uralu i w zachodniej Syberii. Według informacji Naczelnego Wodza gen. Tadeusza Komorowskiego ("Bór") deportowano w tym czasie na wschód około 50 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Innych terror i represje dotknęły w kraju, ze strony rodzimych sił bezpieczeństwa. Wielu zginęło".

"Ci, którym udało się przeżyć i uniknąć terroru fizycznego, stawali przed dylematem: co dalej? Kontynuować walkę podziemną o suwerenność Polski? Czy też może zdecydować się na oportunizm lub swoisty ‘wallenrodyzm’ i, biorąc pod uwagę ogromne spustoszenie wojenne, włączyć się w nurt życia legalnego. Pokolenie Kolumbów, uwikłane w rozrachunki z przeszłością, dramatycznie doświadczone współczesnością, było skazane na gorycz zniewolenia w przyszłości. Nie dane było mu cieszyć się pełnią zwycięstwa nad Niemcami" - pisał prof. Komorowski.

Tak natomiast o dramacie żołnierzy AK pisał Kazimierz Wierzyński w wierszu "Na rozwiązanie Armii Krajowej", opublikowanym w lutym 1945 roku:

"Za dywizję wołyńską, nie kwiaty i wianki - Szubienica w Lublinie, Ojczyste Majdanki.

Za sygnał na północy, bój pod Nowogródkiem - Długi urlop w więzieniu. Długi i ze skutkiem.

Za bój o naszą Rossę, Ostrą Bramę, Wilno - Sucha gałąź lub zsyłka na rozpacz bezsilną.

(...) Za Warszawę, Warszawę, powstańcze zachcianki - Specjalny oddział śledczy: ‘przyłożyć do ścianki’ (...)".

W latach 1945-47 część żołnierzy AK nadal prowadziła działalność niepodległościową, m.in. w konspiracyjnych organizacjach: "Nie", Delegaturze Sił Zbrojnych na Kraj i Zrzeszeniu "Wolność i Niezawisłość" (WiN).

Gen. Leopold Okulicki "Niedźwiadek", ostatni dowódca AK, w marcu 1945 roku został podstępnie aresztowany przez NKWD w Pruszkowie wraz z innymi przywódcami Polskiego Państwa Podziemnego i przewieziony do moskiewskiego więzienia na Łubiance. W czerwcu tego roku skazano go w tzw. procesie szesnastu na 10 lat więzienia. Zmarł w sowieckim więzieniu w nieznanych okolicznościach w grudniu 1946 roku.


Opracowanie: