Polska jest w ogonie Europy, jeśli chodzi o stosowanie bezpiecznych barier przy drogach - oceniają specjaliści z Instytutu Badania Dróg i Mostów. Na specjalnym poligonie w Inowrocławiu przeprowadzali dziś crash testy standardowych, polskich zabezpieczeń i najnowocześniejszych rozwiązań, które dopiero wchodzą na nasz rynek.
Niestety stosowane w kraju zabezpieczenia często odbierają życie, zamiast je ratować. Tak jest chociażby w przypadku zakończeń barier. W Polsce standardem jest tzw. "barani róg". Crash test z udziałem takiego "zabezpieczenia" wypadł fatalnie. Po zderzeniu z nim samochód dosłownie wyleciał w powietrze i przewrócił się na dach.
Znacznie lepsze okazało się zakończenie energochłonne. Bariera przyjęła siłę uderzenia. Nie nastąpił zgniot do wnętrza samochodu, a to jest najważniejsze: by kierowca nie odczuł bezpośrednio uderzenia tej bariery - ocenił Leszek Rafalski z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów.
Takich rozwiązań jest jednak w Polsce wciąż niewiele, co przekłada się również na liczbę wypadków śmiertelnych. W zeszłym roku na naszych drogach zginęły ponad 4 tysiące osób.
Naukowcy nie pozostawiają jednak złudzeń: w 95 procentach za wypadki odpowiadają ludzie, w 35 procentach drogi i w 10 procentach samochody. Razem daje to 140 procent, ale często jest więcej przyczyn wypadku, niż tylko jedna.
Polscy kierowcy nadmiernie wierzą również w bezpieczeństwo swoich aut. Nie możemy do końca ufać pasom. One ratują życie do 100-120 km / h, ale później mogą połamać żebra. Sama poduszka powietrzna bez pasów? Słyszałem już głosy znajomych: mam poduszkę, to nie zapinam pasów. Ale kierowca leci na kierownicę, poduszka eksploduje i łamie kręgosłup - mówi Kazimierz Jamroz z Politechniki Gdańskiej.
Podkreśla jednocześnie, że bezpieczeństwo gwarantuje tylko zdjęcie nogi z gazu i dodaje, że w uważanej za wzór Szwecji kierowcy jeżdżą zwykle o 5 kilometrów wolniej, niż wynosi dopuszczalna, maksymalna prędkość. Jak to wygląda w Polsce - widzimy na drogach.