Polskie rzeki nie muszą wylewać. Wystarczy odmulać ich dno - podkreślają specjaliści. Nasze rzeki nie są jednak pogłębiane, bo - jak tłumaczy Małgorzata Badowska z Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej - na przeszkodzie stoją ekolodzy i brak pieniędzy.
Od 10 lat w Wojewódzkim Zarządzie Melioracji w Lublinie leżą gotowe plany odmulenia Tyśmienicy i Wieprza, który wpływa do Wisły. Już dekadę temu było wiadomo, że poziom dna podniósł się o metr. Po kolejnych dziesięciu latach jest jeszcze gorzej. Podobnie - w samej Wiśle.
W 1997 roku przepływ Wisły w Sandomierzu był taki sam jak w 2010 roku, a poziom wody był o półtora metra niższy i nikogo nie zalało, bo na dnie nie było piachu i mułu.
Gdyby odmulić dno rzek do stanu sprzed kilkunastu lat, koryta pomieściłyby nawet 30-40 procent wody więcej - podkreślają specjaliści i zaznaczają: podwyższanie wałów nic nie da. Jaką mamy pewność, że jak przyszło 7,60 w 2010, to nie przyjdzie 8,60 w następnym - pyta Stanisław Jakimiuk, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. Jeżeli dzisiaj nie rozpoczniemy od odmulania, to my sobie te wały możemy budować do samego nieba - zaznacza.
Ale podobne problemy ma większość nadwiślańskich miast, zwłaszcza tych między Sandomierzem a Włocławkiem. Od kiedy bowiem wybudowano tamę we Włocławku, piach odkłada się znacznie szybciej. Dlatego w sukurs Stanisławowi Jakimiukowi z Lubina idzie burmistrz Wyszogrodu Mariusz Bieniek.
Na nic się zda umacnianie wałów - zaznacza. Woda się zmieści, jeśli pogłębi się koryto rzeki. A wydobyty surowiec można wykorzystać. Tony zalegającego piachu można sprzedać lub obsypać nim wały - tłumaczy Mariusz Bieniek.
W Wyszogrodzie na pogłębienie rzeki nie ma jednak pieniędzy. W Sandomierzu - nie ma zgody ekologów. Choć walczący o pogłębienie rzeki burmistrz pokazuje zdjęcia sprzed wojny i z lat 60, gdy piach wydobywano.
Pogłębianie rzek jest niezwykle kosztowne - usłyszał nasz dziennikarz Krzysztof Zasada w Krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej. Prace pogłębiarek, aby były skuteczne musiałyby być prowadzone właściwie non stop, bo dno rzeki błyskawicznie się zmienia - tłumaczy Małgorzata Badowska.
Problem w tym, że nawet jeśli znajdą się fundusze, na drodze stają organizacje ekologiczne. Tak było na przykład podczas prac pogłębieniowych na Wiśle między Płockiem a Włocławkiem - opowiada Badowska. Niestety, w wyniku postawy ekologów ich zakres został zmniejszony i musimy się liczyć z daleko idącym ograniczeniem tych działań z naszej strony.
Jak dodała, według ekologów pogłębianie mogło zaszkodzić środowisku naturalnemu rzeki. Nie mogą się zgodzić na taki zakres robót, który chcielibyśmy wykonać tak, aby zapewnić bezpieczeństwo stopnia Włocławek i okolic Płocka - wyjaśnia.
Agnieszka Witkowicz
Krzysztof Kot
Krzysztof Zasada