Odszkodowanie za zerwanie w styczniu umowy na budowę obwodnicy Augustowa, firmie Budimex Dromex się nie należy – twierdzi Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. A jest to komentarz do pozwu, który firma Budimex Dromex złożyła w sądzie. Domaga się prawie 44 milionów złotych odszkodowania plus odsetki.
Od samego początku urzędnicy twierdzili, że to nie ich postanowienia spowodowały wstrzymanie prac. Chodziło wadliwą decyzję środowiskową wydaną przez ministra Szyszkę, która zaważyła na inwestycji. Komisja Europejska uznała, że decyzja środowiskowa wydana na tę inwestycję została wydana w sposób wadliwy, a to nie GDDKiA wydaje decyzje środowiskowe - informuje reportera RMF FM Marcin Hadaj z GDDKiA:
Nawet jeśli to nie z jej winy trzeba było zerwać kontrakt, to sąd może uznać, że odszkodowanie się firmie należy. Kto zapłaci za błędy urzędników? Skarb Państwa, czyli my wszyscy.
Umowa została zerwana na początku roku, po protestach ekologów. Zieloni domagali się, by trasa nie przechodziła przez dolinę Rospudy, niezwykle cennej przyrodniczo; obrońcy środowiska przykuli się wówczas do drzew. Argumentowali, że obwodnica zniszczy te unikalne tereny.
Prowadzone od stycznia rozmowy stron dotyczące rekompensaty zakończyły się fiaskiem, dlatego Budimex Dromex w końcu zdecydował się na złożenie pozwu. Dyrekcja uważa jednak, że musiała wypowiedzieć umowę nie ze swojej winy.
Fakt, że musimy zrywać kontrakt, bo nie mamy podstawy prawnej, jest efektem błędnych decyzji nie Generalnej Dyrekcji, a innych instytucji - mówił w styczniu naszemu reporterowi Andrzej Maciejewski z GDDKiA. Chodzi o decyzję środowiskową, wydaną przez ministra środowiska Jana Szyszkę, którą unieważnił sąd. W efekcie trzeba było cofnąć pozwolenie na budowę.