Tylko do końca czerwca na boreliozę, chorobę przenoszoną przez kleszcze, zachorowało ponad 4,7 tys. Polaków. To historyczny rekord - czytamy w "Metrze".

Według Stowarzyszenia Chorych na Boreliozę zachorowań jest wielokrotnie więcej, bo lekarze mają problemy z jej wykrywaniem. To niebezpieczna choroba bakteryjna, którą można się zarazić przez ukąszenie kleszcza (ok. 20-30 proc. kleszczy jest nosicielami). By się jej pozbyć w większości przypadków wystarczy 3 tyg. kuracja antybiotykowa. Problem w tym, że w pierwszych tygodniach, a nawet miesiącach po zakażeniu, chory może nie zauważyć żadnych objawów - najczęstszy - jasno-czerwony rumień w miejscu ugryzienia - pojawia się zaledwie w przypadku połowy zachorowań. A nie leczona - po wielu latach może skutkować bardzo ciężkimi powikłaniami, m.in. chorobami stawów, serca i układu nerwowego.

Z danych Zakładu Epidemiologii Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH wynika, że liczba zachorowań rośnie bardzo szybko. Tylko w pierwszej połowie tego roku na lekarze stwierdzili aż 4702 przypadków. To 30 proc. więcej niż w analogicznym okresie zeszłego roku (wtedy zachorowało 3599 osób). To także historyczny rekord - dekadę temu - w pierwszym półroczu 2004 roku - zachorowało 1160 osób.

Skąd ten wzrost? Dr Iwona Paradowska-Stankiewicz konsultant krajowy ds. epidemiologii mówi, że to może być efekt cieplejszej niż zwykle zimy - przyjazna aura mogła sprawić, że przetrwało i rozmnożyło się więcej kleszczy. Polacy są również bardziej świadomi zagrożeń, jakie niesie za sobą ukąszenie kleszcza. Stąd wykrytych przypadków zachorowań na boreliozę jest coraz więcej. Niestety, szczepionki na tę chorobę nie ma.

(mal)