Jeśli dojdzie do naruszeń prawa podczas wyborów na Ukrainie, to będziemy zmuszeni zrewidować swe stosunki z tym krajem - grozi na łamach dzisiejszego "Financial Times'a" Richard Armitage, zastępca sekretarza stanu USA.
Ukraińskie wybory dopiero w niedzielę, a na Zachodzie już pojawiają się głosy o braku demokracji i fałszerstwach, do których może dojść w czasie głosowania. Wszelkie tego typu zapowiedzi i oskarżenia są ze wstrętem odrzucane; nie w Kijowie jednak, ale w Moskwie.
Co Rosjanie mają do powiedzenia w tej kwestii? Po pierwsze robią wszystko, by pokazać, że Ukraina to ich strefa wpływów, a poza tym to właśnie Rosjanie prowadzą kampanię wyborczą premiera Wiktora Janukowycza. Jednym z głównych strategów jest znany kremlowski politolog Gleb Pawłowski, który ostrzegł, by nikt nawet nie myślał o sankcjach politycznych za sfałszowane wybory.
Jeśli Waszyngton lub ktokolwiek inny spróbowałby ukarać Ukrainę, to my podjęlibyśmy wszelkie kroki, by do tego nie dopuścić. I można być pewnym, że nie dopuścimy ani w stosunku do Ukrainy, ani żadnego innego kraju Wspólnoty Niepodległych Państw - stwierdził Pawłowski.