Sejm głosami koalicjantów uchwalił ustawę o służbie cywilnej, forsowaną przez PiS. Nowe przepisy mogą w praktyce wywrócić do góry nogami zasady doboru urzędników państwowych - służba cywilna może zostać upolityczniona.
Zgodnie z nowym prawem, nie będą już wymagane konkursy na najwyższe stanowiska urzędnicze, jak np. szefowie departamentów, urzędów centralnych czy dyrektorzy generalni. Zamiast konkursów będzie mianowanie spośród zaufanych ludzi. A to niestety skończy się politycznym rozdawnictwem. Poza tym niezależna dotąd służba cywilna ma zostać podporządkowana politycznemu szefowi Kancelarii Premiera.
Platforma Obywatelska już zapowiada, że zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Jeśli publiczny mechanizm konkursowy na wyższe stanowiska zostaje zlikwidowany, a w to miejsce wchodzi partyjna nominacja; jeśli ci wszyscy, którzy zdawali egzaminy do grona urzędników mianowanych, znajdą się teraz w gronie takich, którzy nie muszą zdawać tych egzaminów, a mają takie same prawa - to jest koniec tej instytucji, przynajmniej na jakiś czas - argumentował Jan Rokita z PO.
Zaznaczmy, że podczas prac w sejmowych komisjach żadnego znaczenia nie miały liczne opinie prawników, którzy uważali, że część przepisów można uznać za niekonstytucyjne, a inne są niedopracowane.
Ale koalicyjna maszynka do głosowania i tak uchwaliła to, co chciała. Pośpiech wziął się stąd, że już wkrótce wielu pełniącym obowiązki kończą okresy, w których mogą to robić.
A dziś posłowie zdecydowali dziś także, że PIS-owski projekt ustawy o samorządowej ordynacji wyborczej trafi do komisji. Projekt umożliwia komitetom startującym w wyborach samorządowych zawieranie umów w sprawie wspólnego podziału mandatów.